Strona:PL JI Kraszewski Przybłęda.djvu/17

Ta strona została skorygowana.

„Sędzina okazywała niepomierną ciekawość, ale zarazem pewne współczucie. Mnie się wyrwało jakieś słowo z pod serca i jej też łza zakręciła się w oku... Prosta kobieta, prawda, ale ludzkie uczucie w niej nie zgasło, stłumione dumą, która się tak często spotyka tam, gdzie wcale niema z czego być dumnym.
„Być może, iż czułam też potrzebę otwartszego jakiegoś wynurzenia.
„Sama zresztą nie wiem, jak się to stało, alem ja się rozpłakała — no i ona. Wyciągnęła mnie na wyznanie, co umiem?... nie taiłam jej, że się uczyłam dużo, choć może mało korzystałam z tego; że mówię po francuzku, czytam po niemiecku.
„Zdumiało ją to niezmiernie.
„— Ależ, moja kochaneczko — odezwała się — nie możesz tam tak w chacie tej pozostać, szkoda ciebie na to...
„Zrozumiała mnie, gdym o rodzicach opowiadać zaczęła...
„Szłam bardzo źle uprzedzona o tej pani, tymczasem doznałam bardzo przyjemnego zawodu... Prosiła mnie, abym po francuzku przemówiła do jej córki, która niezmiernie się zarumieniła i zmieszała. Okazało się, iż we francuszczyznie biegłą wcale nie była, a ja w duchu podziękowałam poczciwemu Leroux, który dla mnie przychodził do restauracji i tak dbał o to, abym się nauczyła języka jego, że mi go w końcu wpoił i uczynił w nim wprawniejszą, niż wiele uczennic jego płatnych.
„Spoczywa dziś strudzony i zmęczony staruszek na Powązkach.
„Skutkiem rozmowy z sędziną było, ze mnie bardzo zapraszała do siebie...
„Mieszka wszakże o dobre dwie mile od Rudek i trudno mi się będzie dostać do niej, ale tak jakoś do mnie uczuła pociąg wielki, iż obiecała sama to ułatwić.
„Widziałam w niej walkę, której się domyślić było łatwo. Chciała zbliżyć się do mnie, a obawiała się, aby to dziewczę ze stolicy, nieznane, nie kryło w sobie zepsucia, z którego słyną wielkie miasta. Za złe jej tego nie mogłam wziąć.
„Zabawiłam nad spodziewanie długo u tej pani, tak, że Mosiek przyszedł mi przypomnieć, iż jechać musi.
„Jadąc z powrotem, żyd po swojemu malował mi panią Czarlińską... Dowiedziałam się, że była wdową, że miała córkę i syna wyrostka w szkołach, a siedziała na dwu niewielkich wioseczkach, jak wszystkie u nas, odłużonych. Chwalił ją z dobroci serca, z pewną ironją, która się domyślać kazała, że ludzie z niej korzystać musieli...
„Od rodziców, gdym im opowiedziała o zrobionej znajomości, nie mogłam się wiele o sędzinie dowiedzieć. Znali jej nazwisko, położenie majątku, ale mało co więcej. Życie ich nie dozwalało im nigdy troszczyć się o drugich i po za Rudką świat kończył się dla nich.
Stęskniona w długiej samotności, prawie się cieszyłam tą zrobioną znajomością, chociaż nie wiele sobie po niej obiecuję.
„W miasteczku miałam zaledwie chwilkę wolną, aby się rozpytać, czy dostanę niektórych dla rodziców potrzebnych rzeczy. Mam myśl koniecznie nowe okna wprawić, co nie jest zbyt trudnem, chociaż rąbać ściany potrzeba, ale ojciec się obawia, aby chata w zimie nie była trudniejszą do opalania...
„Starzy tak do wszystkiego nawykli, co ich przez długie otaczało lata, że się lękają wszelkich nowości. Każda rzecz się im zdaje zbyt drogą, a mało użyteczną; potrzeby swe ograniczają do tak pierwotnych, iż, słuchając ich, łzy mi w oczach stoją.
„Mam najmocniejsze postanowienie, wprzódy, nim pomyślę o sobie, niewiele zostawiając na nieprzewidziane wypadki, użyć tego, co mam, aby im dać odetchnąć. Musiałam do spisku wciągnąć Mośka. Ten mi obiecuje pracowitego i silnego parobka i parę dobrych koni, które zamienimy z dopłatą na nasze stare.
„Dla ojca i matki muszę się też postarać o odzież ciepłą, pokaźniejszą i nową. Dopiero dokonawszy tego, co konieczne, coś dla siebie obmyślę.
„Wiem, że znaleźć zajęcie nie będzie łatwo, a nadewszystko znośnych państwa i dom, w którymby żyć można, nie będąc narażoną na przykrości; wiem, że wiele mnie czeka prób gorzkich, ale los mnie skazał na nie.
„Być może, Lucynko droga, że gdybym wcześnie wiedziała, co mnie tu czekało, straciłabym odwagę i zrozpaczyła; postawiona nagle wobec konieczności nieuniknionej, jestem mężną i sama czasem dziwię się odwadze własnej.
„Kończę, bo świecy niema już ani kawałeczka... Ostatni ogarek gaśnie.

Twoja.”