„— Wiesz pan, co byś powinien uczynić? — powiedziałam mu otwarcie. — Oto: albo się z Młynysk wynieść powinieneś na jakie pół roku, aby tu nie zaglądać albo nie przyjeżdżać do Sosenek, bo bałamucisz sam Kamilkę i wszystkie nasze starania około jej wychowania w niwec się obracają.
„— Pani mnie wypędzasz? — zapytał.
„— W jego własnym interesie — rzekłam.
„A że on mi się poczciwie, po przyjacielsku spowiada ze wszystkiego, co robi i zamierza, wyliczyłam mu ile ma pilnych spraw do Warszawy, ile maszyn, narzędzi, ludzi potrzebuje zamówić do swojego gospodarstwa.
„Mnie Młynyska teraz tak obchodzą, jak jego, a on czyni mi ten honor, że choć nie kocha, niestety, ale słucha!
„Jak się to dzieje, że, gdy jesteśmy z nim dłużej, tak mnie i jemu z tem dobrze, taki wesół jest, tak się zdaje serdeczny, jakby miał w istocie dla mnie przywiązanie, coś więcej nad tę przyjaźń, którą ja... odpycham, bo mi jej mało.
„Każdego wieczora, przesiedziawszy tu kilka godzin, i pierwsze pół godziny poświęciwszy Kamilce, gdy potem się przysiadzie do mnie, już nie odstępuje. Jestem jego powiernikiem, doradzcą, wszystkiem czem chcesz, tylko nie... tem, czem bym ja być chciała!
„Wyprawię go koniecznie na kilka miesięcy. Mam w tem podwójny interes. Naprzód: nie będzie mi przeszkadzał do przekształcenia Kamilki, jeśli ono możliwe; powtóre: ja sama chcę od niego odwyknąć.
„Stał się dla mnie tak potrzebnym do życia, jak powietrze dla oddechu; a gdy się ożeni, porzucić go, szukać gdzieś na szerokim świecie chleba będę musiała...
„Wczoraj, zwyciężyłam nareszcie, pożegnał nas, wyjeżdża i ma zabawić kilka miesięcy. Przy pożegnaniu powiedział mi:
„— Uległem pannie Albinie, jadę, ale będę tęsknił i radbym już być z powrotem. Kamilka już jest znacznie lepiej. Spodziewam się ją zastać, gdy przyjadę, zupełnie inną i podobną do swej nauczycielki...
„A ja pomyślałam w duszy: nauczycielka radaby być do Kamilki podobną i... choćby tak ograniczoną, jak ona, ale... kochaną!
„Lucynko!... Co to za urok w tem słowie i uczuciu!
„— Listy moje stają się dziennikiem. Mało mam czasu, aby pisać długie i nierównie mi łatwiej rzucać coś czasem na papier, a gdy się tego zbierze kilka półarkusików, wyprawić je do ciebie...
„Miesiąc już, jak odjechał Bożak.
„Dla mnie straszne pustki po nim zostały, alem się zajęła gorliwie Kamilką... Niestety! — nie widzę dotąd postępu ani zmiany, stała się tylko skrytszą, ostrożniejszą i, mimo całej mojej czułości dla niej, obawia się mnie, odsuwa... dziczy. Słucha, bo musi, lecz zimno...
„Zalotna okrutnie — jest zarazem dziwnie chłodną. Ani do sędzinej, ani do Jadwisi, ani do nikogo się nie przywiązała.
„Kokietuje po dziecinnemu wszystkich przyjeżdżających, obcy i nowi ludzie niezmiernie ją zajmują, ale w niczem nie widzę serca.
„Egoizm, który może pierwsze lata sieroctwa wyrobiły, bierze w niej górę nad wszystkiemi uczuciami. Jeżeli płacze, to — nad sobą tylko, jeżeli się rozczula, to tylko tem, co ją samą dotyka.
„Czasem sobie wyrzucam mój pesymizm, ale mi się zdaje, że ja z niej nic nie zrobię. Jeżeli Bożak się uprze i — zakochany, oślepły, ożeni się z nią, będzie najnieszczęśliwszy...
„Jestem cała poruszona, oburzona, gniewna... i spłakałam się aż z desperacji. A! ta Kamilka!!
„Okazuje się, że w czasie pobytu na pensji, mimo całej baczności Wernerowej, umiała zawiązać romans z oficerem. Nikt w świecie się tego nie mógł domyślać. Ów niegodziwy Lowelas, wiedząc, że dziecię jest sierotą, a oczarowany pięknością jej i młodością, zuchwały zrobił projekt wykradzenia jej, na który ona zgodzić się musiała. Wszystko już było do ucieczki przygotowanem i cudem tylko potrafiliśmy ją ocalić. Czujność naszych poczciwych sług zapobiegła skandalowi.
Strona:PL JI Kraszewski Przybłęda.djvu/48
Ta strona została skorygowana.