Niepokoiło go długie panieństwo Marceliny, choć na oko nie dawał jéj uczuć tego.
Śledził teraz pilnie krok i symptom każdy. Zdawało mu się ostatniemi czasy, iż przystojny chłopak pan Stanisław Korczak — trochę córki oczy zwrócił. Hrabiemu taki ubogi biuralista, choć dobrego rodu, na zięcia był za małą figurką.
Sprzeciwić się i przeszkadzać córce nie chciał, bo znał ją z tego, iż opór byłby wywołał z jéj strony wzajemny. Zamiast zamknąć drzwi Korczakowi, otworzył je — ale postarał się o kogoś, przy którymby mógł biuralista zniknąć i nie wytrzymać z nim porównania.
Właśnie dnia tego Stanisław był zaproszony, bo i ów rywal, którego hrabia nieznacznie prowadził, miał się po raz pierwszy pokazać.
Panna Marcelina wcale o tém nie wiedziała.
Jak w wielu innych czynnościach tak i teraz hrabia się posłużył ciotecznym bratem swoim, który był oddawna ulubioném narzędziem jego, bo umiał milczéć.
Niegdyś wojskowy, pan major Drohostaj, miał szczątki fortuny nadwerężonéj znacznie, interesa poplątane, które napróżno starał się rozwikłać i naprawić. Hrabia pomagał mu trochę po cichu, ale za to wysługiwał się nim i miał na zawołanie.
Drohostaj był czterdziesto-kilko letnim starym kawalerem, pięknéj prezencyi, dobrze zachowanym, z czupryną wcale nie źle ufarbowaną, wąsikiem nadto czarnym, miną wesołą i napastliwą, choć w rzeczy był najłagodniejszym w świecie człowiekiem. Zbliżał się do pięćdziesiątki, ale pomimo to, łudził się, że i majątek oczyści i ożeni się jeszcze i — imię swe do downego przywróci blasku.
W salonie był to człowiek nieco rubaszny, typ militarny, ale dobrego wychowania. Lubiono go dosyć, bo wad wybitnych nie miał, ale nie ceniono go zbytnio i w społeczeństwie miru wielkiego nie miał.
Z narady z majorem wypadło dla panny Marceliny szukać stosownego konkurenta i zręcznie go do domu wprowadzić.
Hrabia znał dobrze córkę i sam czuwał nad wyborem. Drohostaj mu przedstawił cały spis kandydatów, z których na ostatek — wyszczególniono pana Henryka hrabiego Obdorskiego, człowieka już lat przeszło trzydziestu, powierzchowności nadzwyczaj ujmującéj, słynącego w świecie ze swych powodzeń, na oko majętnego, ale w istocie tak zadłużonego jak Drohostaj. Nadzwyczajna przebiegłość i zręczność dozwalała mu tylko utrzymywać się na pańskiéj stopie, okupionéj tajemnemi prywacyami i skąpstwem.
Co do charakteru pan Henryk zdawał się mieć za sobą wiele, był surowym dla siebie, w interesach rzetelnym, zimnym trochę. Nie raził niczém, a w salonie nikomu się nie dawał zakasować. Hrabia Saturnin wiedział dokładnie o jego stanie majątkowym. Zdawało mu się, że Obdorski z łatwością fantazyą Marceliny zaledwie rodzącą się dla Stanisława, potrafi — ukazaniem się swém na stronę usunąć.
Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.