Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

Hrabia dyplomatyczną, zagadkową minę nastroił, — milczał długo, niby z powodu, iż starannie zapalał cygaro.
— Panna jak się podobała? — dodał gospodarz.
— Wspaniale piękna! — zawołał Obdorski — postawa i tony królowéj!
— Cóżto? źle?
— Bynajmniéj, ale mówię jak widzę.
Zamilkł chwilę hr. Henryk.
— Szczerze powiedz, majorze — nieprawdaż, zbliża się do trzydziestki?
Drohostaj usta zacisnął.
— Sądzę, że jeszcze lat kilka dzieli ją od niéj, — rzekł.
Spojrzeli na siebie,
— Mnie nie o wiek idzie — rzekł, wygodnie rozsiadając się Obdorski, — ale o wytłómaczenie fenomenu tego, że panna milionowa, z ojcem tak dobrodusznym, łagodnym, piękna, rozumna, dotąd za mąż nie poszła?
— Ale odpowiedź — rzekł śmiejąc się major, — dalipan, zawarta jest w pytaniu, właśnie dla tego że milionowa, piękna i rozumna — więc i trudna w wyborze...
Obdorski palił cygaro, i jakby ta odpowiedź była dla niego zupełnie dostateczna, — rozpoczął z innéj beczki.
— Cóż to za piękny młodzieniec był wczoraj wieczorem? Czy mi się przysłyszało? Korczak?
— Stanisław Korczak — tak, — rzekł major, — urzędnik z biura, w którém teraz proces ów sławny hrabiego Saturnina na stole... To tłumaczy dla czego proszono go...
— Panna była dla tego jegomości bardzo grzeczną.
— Panna? — ruszył ramionami major. — To się hrabiemu przydało... Był to gość starego, ojca...
Obdorski pokręcił głową.
— Korczak? — mruknął. — Nie wiesz majorze z jakich on Korczaków?
— A jakże! z Lubelskiego! syn tego, który miał niegdyś majątek w sąsiedztwie waszém... Ojciec jego, Antoni, było mu na imię, stracił wszystko, coś tam zostało synowi, ale mało i — w ziemi nic. Więc służy. Ten to Korczak, co się z jakąś ekonomówną ożenił. Sławne to było...
Hrabia milczał zasępiony.
Major się przeszedł, dawszy to wyjaśnienie, parę razy po pokoju — i powróciwszy do gościa, sparł naprzeciw niego na stole.
— Hrabiego sobie ująć najłatwiéj, mając cierpliwość słuchać jego komedyi — począł cicho. — Ja w ogóle do słuchania nie mam talentu i usypiam... ale są osoby...
— O! nie sądzę, ażeby o hrabiego chodziło wiele — przerwał Obdorski. — Mnie się zdaje, że on w domu nie wiele znaczyć musi, a u cór-