Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/4

Ta strona została uwierzytelniona.

dywan na podłodze — wszystko, aż do rzadszych kwiatków w doniczkach wykwintnych, należało do innego świata...
Z tego saloniku przez drzwi otwarte widać było mały pokoik, równie starannie przyozdobiony, a za nim sypialnię p. Stanisława, która się salonu nie potrzebowała wstydzić.
Pan Stanisław zawahał się w progu, chcąc matkę przed sobą puścić, ale ona go zlekka popchnąwszy wnijść zmusiła... sama wpatrując się w niego i idąc tak z wejrzeniem przejętém miłością macierzyńską za swym pieszczoszkiem.
— Handzia da natychmiast herbatę — odezwała się — mam grzaneczki dla ciebie takie, jak to ty lubisz.
P. Stanisław za rękę ją wziął i pocałował.
— A! matusiu kochana — zawołał — kiedy ja dziś właśnie przyszedłem się oznajmić, że na herbacie być nie mogę...
Zafrasowany spuścił wzrok na ziemię. Staruszka słuchała spokojnie. — Nastąpiło milczenie, jakby synowi trudno się tłómaczyć było... Ona czekała cierpliwie.
— Proszony jestem na herbatę przez tego hrabiego, o którym mówiłem mamie... — wyjąkał Staś.
— Naturalnie, że odmawiać nie godzi się i nie można — przerwała matka — potrzebujesz stosunków... Idź moje dziecko... idź.
Staś tymczasem na stole złożył kapelusik, laseczkę, chustkę i poprawił ładne swe, bujne włosy.
Patrzał skłopotany na podłogę.
Staruszka po mału podeszła do fotelu między oknami i usiadła, spokojnie ręce krzyżując na piersiach.
— Hrabia trochę dziwak — począł Staś, — ale sądzę, że dobry w gruncie człowiek. Nie umiem czemu innemu przypisać szczególnéj jego łaski, na którą wcale nie zasłużyłem, tylko chyba temu, że ma sprawę — w naszym biurze... Sądzi zapewne, że ja mu w niéj pomocą być mogę, a myli się bardzo... Ruszył ramionami.
— Cóż ja mogę!
Matka patrzała na niego, gdy mówił, jak w tęczę.
— Widzisz... — przerwała — on to pewnie tak dobrze jak ty wie, że pomocą mu być nie możesz, ale dla czegóż nie sądzisz, żeś mu się mógł podobać.
Staś się rozśmiał.
— Ja? — rzekł — ale czémże? jak. Literatem nie jestem, a on namiętnie komedye pisze, które teatr namiętnie odrzuca. Wprawdzie czytania ich słucham cierpliwie.
— A widzisz! — dodała staruszka.
Staś począł się wolnym krokiem przechadzać po pokoju.
— Ja, choć zdaleka tylko widziałam hrabiego — dodała matka — dowiadywałam się o niego. Hrabia ma córkę, jedynaczkę...
Spojrzała na syna, który stanął i poruszył ramionami.