Oko matki czytało w duszy syna, odgadywało uczucia, myśli — i z domysłów tych, a słów, które się Stanisławowi mimowolnie wyrywały — wysnuwało całą historyą miłości jego. — Stara Korczakowa najmocniéj przekonaną była teraz, gdy syn tak często spotykał się z Marceliną u Wawrowskiéj, że rzeczy były ułożone, ukartowane i że ten romans musiał się skończyć ożenieniem.
Modliła się, płacząc na tę intencyą, ale im stosunek ten stawał się ściślejszy, i — według niéj — rozwiązanie jego małżeństwem zbliżało się szybciéj, staruszka widziała nieuchronną konieczność opuszczenia i wyzwolenia Stanisława, czując, że mu będzie zawadą.
Miłość jéj i ofiarność macierzyńska nie wahała się z poświęceniem siebie dla kochanego jedynaka — ale, gdy przyszło do wykonania, gdy pomyślała, że przyjdzie się z dzieckiem rozdzielić, nie widzieć go, nie czuwać nad nim, nie wiedziéć może o nim, zostać osamotnioną, zapomnianą — staruszka łamała ręce, serce się jéj ściskało. Klękała modlić się, aby Pan Bóg dał siły... zdawało się jéj, że chyba tego nie przeżyje.
Tymczasem gdy Stanisław przybywał, potrzeba było uśmiechniętą witać go twarzą, nie zdradzać cierpienia i dopiero w nocy, gdy sama została, puściła wodze łzom i boleści.
Zwolna czyniła przygotowania do wyjazdu, choć brat wcale do niego nie zachęcał, był mu przeciwnym i przyjmował ją tylko zmu-
Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.