Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

— To są potwarze — odparł zimno Drohostaj. — Waćpan wiesz, u nas dosyć jest nosić imię arystokratyczne, aby być wystawionym na najniedorzeczniejsze posądzenia...
Lichwiarz nic nie odpowiedział.
— W interesach Obdorski źle, ale nie zdesperowany, pieniędzy dać mogę, ale...
Spojrzał i nie dokończył.
Ponieważ Drohostajowi tylko o pieniądze nie o warunki chodziło, zgodził się na wszystko i chciał zaprosić lichwiarza na jutro do siebie, ten się uśmiechnął.
— Kto mnie potrzebuje, — rzekł — ten może do mnie przyjść, pan to rozumie...
Drohostaj i o tę formalność się nie sprzeczał. Chałatowy niedawno lichwiarz był już czémś w rodzaju bankiera...
Poszedł do hrabiego.
Ten już od dwu miesięcy co najmniéj spodziewał się takiego przyparcia do muru i nie zdziwił się wcale, gdy major zażądał ultimatum.
— Daj mi czas, przyjdź dziś wieczorem, rozmówię się z Marceliną... Być może, iż dla obojga będzie lepiéj, gdy się raz rozwiąże rzecz...
— Jak się panu zdaje? co powie panna Marcelina?? — spytał major.
— Słowo ci daję, że nie wiem i nie domyślam się, — rzekł hrabia. — Ja sam już jestem tém znudzony. Gdy hrabiego odprawi, może pomyśli o innym. Powiem ci otwarcie, że Henryk się nie umiał starać, — konkury jego zdala czuć było przymusem, Marcelina warta przecie więcéj czegoś...
Z tém odszedł major, a na godzinę przed obiadem ojciec wszedł do pokoju córki, która rozcinała jakąś książkę. Było to zatrudnienie, przy którém ją najczęściéj zastać było można. Rozcinała daleko więcéj niż czytała, zaczynała zwykle, przebiegała kilkadziesiąt stron i rzucała zniechęcona.
Odwiedziny ojca, rzadkie u córki, miały zawsze znaczenie; — wiedziała już, że albo potrzebował jakiego umocowania do interesu, lub miał mówić o czémś ważném.
Hr. Saturnin począł nader prozaicznie.
— Przychodzę w imieniu hr. Henryka... Chce wiedzieć czy się ma czego spodziewać czy iść z kwitkiem... Był czas się rozpatrzeć... zatém, kochana Marcelino...
Panna wstała, nie okazując najmniejszego wzruszenia, książkę założyła nożem, potarła rączki, poprawiła bransoletkę.
— Tak, — odezwała się — w istocie był czas się rozpatrzeć i nasłuchać — o tyle, o ile my naszych przyszłych mężów znać możemy. Znam już hr. Henryka. Spędził młodość trochę swawolniéj niż