Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakżeś ty mógł zgodzić się na to i zawołała — co do mnie, wolałabym była głodem mrzéć niż się tak poniżyć!
— Allons donc! zawołał Obdorski, ramionami ruszając. Po kobiecemu to bierzesz i nie rozumiesz wcale interesów. Gdyby mi majątek zlicytowano byłbym niepowrotnie zgubionym, ocalając go ratuję wszystko. Ludzie wybaczą bardzo wiele, jednéj tylko ruiny i ubóstwa nigdy nie mogą darować. Po kilkuleciech śladu nie będzie całéj sprawy, która i dziś nawet, gdyby transpirowała, zostanie wątpliwą... Pożyczka mi nie uwłacza.
Chociaż miała być ona tajoną, rozgłosiło się wszystko w prędce. Hrabia Saturnin z córką wyjechali natychmiast, Obdorski zniknął jakby wpadł w wodę, baronówna odchorowała, naostatek nasz Korczak, począł się wybierać już na nowe miejsce przeznaczenia, gdy naczelnik biura oznajmił mu, iż może się wstrzymać, bo czynił starania o to, aby rozporządzenie co do osoby jego zmienione zostało.
Przestano nalegać, jak się okazało, i po niejakim czasie Korczak dowiedział się, że stanowczo już przeniesionym nie będzie.
I on i matka uradowani tém byli, gdyż oboje nie życzyli sobie zmieniać obyczaju trybu życia i na nowo przywykać do nieznanego miejsca.
Od pani Wawrowskiéj, spotkanéj na ulicy, dowiedział się Stanisław o wyjeździe Marceliny z ojcem za granicę, i domyślić się mógł, iż coś zaszło, co to nagłe postanowienie ściągnęło. Stara Wawrosia nie mówiła wyraźnie, ale się wiele dozwalała dorozumiewać.
— Mam dla pana ukłon i pożegnanie od Marceliny, rzekła mu, musiała z ojcem pojechać na parę miesięcy do wód. Hrabia utrzymuje, że to uczynił dla córki, a ona, że dla ojca. Trudno wiedzieć co w tém prawdy. Zapewne powrócą wkrótce.
— A ślub? zapytał Korczak.
— Nic nie wiem — po namyśle dodała staruszka, ale dla niego Marcelina spieszyć się pewno nie będzie — i — może się to jeszcze całkiem rozchwieje?
— Doprawdy? zawołał żywo Korczak. Być żeby to mogło?
Wawrowska dyskretnym odpowiedziała uśmiechem.
Z tą wiadomością pobiegł do domu Stanisław, dzieląc się nią z matką, która więcéj daleko w niéj widziała niż syn. Staruszka miała od początku jakąś wiarę upartą w to, że jéj Staś powinien był koniecznie zyskać serce i rękę hrabianki. Są czasem takie dziwne, prorocze macierzyńskie przeczucia.
Stara Korczakowa nie znała bliżéj ani domu, ani stosunków, ani panny. — Nadzieje jéj nie opierały się właściwie na niczém, ale były dziwnie uparte. Nie mówiła już o nich synowi, żywiąc je w sobie potajemnie.
Życie znowu dawnym poszło trybem, ciche, jednostajne, prawie szczęśliwe.