Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.

Stanisław, chociaż matka go z domu wypędzała, mało wychodził, wolał spędzać wieczory u siebie. Zasiadała ona z pończoszką lub robotką przy synu, który czasem czytywał jéj głośno lub opowiadał coś czytanego. Z bardzo poufałych towarzyszów przychodzili niektórzy i Korczakowa, na którą Stanisław o to nalegał, wychodziła do nich. Schodziły godziny w sposób bardzo przyjemny, a żadne z nich zmiany nie pragnęło.
Staruszka bojaźliwa i nielubiąca ludzi troszkę się z niemi oswoiła i przejednała. Staś niekiedy do saloniku nawet przy kolegach wprowadzał wuja Michała, gdy przybywał do miasta, sadzał go w jego kapocie i długich butach za stół, wcale się nie żenując.
Rodziny swéj wcale się wypierać nie myślał.
Z początku zawsze Korczakowa sama się wykradała do kościoła bez syna... namówił ją i zmusił Staś, żeby w niedzielę sobie towarzyszyć dozwoliła, i była tego potrzeba, bo się tłumu obawiała, a nie miała sił wielkich.
Tak raz od Ś. Krzyża powracającą Korczakową z synem spotkała w ulicy, niedaleko od swego mieszkania Wawrowska. Dnia tego staruszka była zmęczona, w kościele gorąco jéj zaszkodziło, musiała się więc spierać na ramieniu syna. Stanisław musiał pozdrowić znajomą, która się natychmiast ku nim zbliżyła — i z wielką trwogą Korczakowéj, zażądała, aby ją Staś poznał ze swą matką.
Prostota Wawrowskiéj i na twarzy jéj wyryta dobroć w prędce ośmieliły staruszkę... Ponieważ skarżył się na zmęczenie Stanisław, Wawrowska zmusiła go niemal, ażeby z matką zaszedł spocząć u niéj. — Było to o dwa kroki.
Wymawiała się jak umiała i mogła staruszka, strojem... czasem, ale Wawrowska się mocno uparła i zabrała ich oboje do siebie.
Korczakowa wprawdzie nie była przywykła do salonu, wychowania wykwintnego nie miała, ale obejście się tak miłe, swobodne, przyzwoite, że sobie całkiem serce Wawrowskiéj pozyskała, a nawzajem powzięła dla niéj niemal uwielbienie.
Mała ta okoliczność pociągnęła za sobą następstwa wielkie. Wawrowska nazajutrz przyszła odwiedzić Korczakową i zasiedziała się u niéj parę godzin, tak sobie do serca przypadły. — Korczakowéj zbywało na towarzystwie, było dobrodziejstwem wyrwanie jéj z téj tęsknéj samotności lub nudnego paplania z Handzią.
Staruszka przypomniała sobie czasy lepsze, odżyła... odmłodniała — a i Wawrowska była rada mieć taką protegowaną miłą kobiecinę, któréj jedném niczém przynosiła życie...
O Stanisławie mówić nawet nie potrzebujemy jak dalece czuł dobroć Wawrowskiéj i jak jéj był wdzięcznym.
Znaném jest to usposobienie serca ludzkiego że się rade przywiązuje do tych, którym dobrego coś uczynić mogło, tych, których pokrzywdziliśmy, zwykle nienawidzimy. Wawrowska rozkochała