Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale jéj nie używa, bo się wam narazić nie chce — i okrutnie się nudzi.
— Sądzisz? — wtrącił niespokojnie ojciec.
— Nie ma wątpliwości — śmiał się Salezy, — mówiłem z nią o tém. Na was, hrabio, jako gospodarza i ojca spada obowiązek odżywienia czémś domu.
— Jak? czém? — rzekł chmurno hrabia. — Nie umiem.
Garbus wstał nagle, jakby myślą jakąś rzucony i stanął przed hrabią.
Chcecie bym wam podał myśl? — zapytał.
— Bardzo proszę.
— Jest ona tak prosta, tak naturalna — mówił Salezy, iż się dziwuję, żeście na nią od dawna nie wpadli. Cały świat wie, że piszecie komedye, boć są przecie drukowane, i wszyscy też boleją nad tém, że te głupie dyrekcye teatrów mówią sobie, iż — tytuł hrabiowski est un cas redhibitoire...
Tak! tak! mimo Fredry! który przecież był także hrabią! — żywo i gorąco podchwycił Saturnin.
— Jakże ci na myśl nie przyszło, że u siebie w domu mógłbyś urządzić teatrzyk amatorski. Córkęby to bawiło, my wszyscy byśmy ci służyli i pomagali... wamby zrobiło przyjemność, dałoby poznać ludziom, że można być razem hrabią i mieć wiele dowcipu... a koszta...
Hrabia się zerwał z kanapki.
— A! nie mówże mi o kosztach — krzyknął. — Na to nas przecie stało. Powiem ci otwarcie, że sto razy mi na myśl przychodziło... alem nie śmiał... słowo daję. — Boję się śmieszności...
— Cóż znowu! — odparł Salezy. — Ale hrabia sobie wybierzesz i aktorów i słuchaczów; a ręczę, że Marcelinę to ożywi, zajmie...
— Sądzisz, że onaby chciała grać?
— Dla czegóż nie.
— A reszta artystów?
— Jeżeli w repertuarze masz garbatego — ja ci służę — dodał Salezy, i ręczę ci, że się z roli téj nieźle wywiążę, bo ja gram od pół wieku.. Zresztą i kilku innych amatorów ci zbiorę; tylko nie powinieś przebierać w ludziach...
— Byle dobrze grali! byle byli inteligentni — zawołał hrabia, cały przejęty tą myślą, która mu do serca trafiła.
Na półce stał tuż prześlicznie oprawny egzemplarz, na welinie odbity całego zbioru komedyi hrabiego, począwszy od pierwszéj próby niefortunnéj i bezimiennéj, do ostatniego dramatu w pięciu aktach, ośmiu odsłonach i t. p.
Hrabia z ferworem wielkim rzucił go na stół i schylił się nad nim, szukając zaraz czegoś, coby się najlepiéj do teatru amatorskiego nadawało. Garbus promieniał uradowany.