Sędzina, zawsze ruchawa i gorliwa, wynalazła nabywców na znaczną część niepotrzebnych ruchomości. Sprzedaż ich jednak była nadzwyczaj małą pomocą Sołomereckiemu, który nie chciał zaciągniętéj u Natana pożyczki przeżywać i przemyślał, jak daléj utrzymać się potrafi.
Nie było w ostatku innego ratunku, jak pieniędzmi témi zapłacić za Zalesie i wziąć je w dzierżawę.
Układ z panią Brodzką nadzwyczaj się okazał utrudniony tém, że ona chciała puścić za bezcen, a Maurycy przyjąć ofiary nie mógł. Wdał się w to Dziekan i Zamarski i kontrakt stanął. Brodzka z góry pieniędzy brać nie chciała, Maurycy nie zgadzał się na płacenie z dołu.
Cała żywość, natarczywość i rubaszność zacnéj kobiety nie pomogła. Koniec końcem, został dzierżawcą Zalesia.
Majętność ta, choć dobrze dosyć zagospodarowana na dawny sposób, intratną być nie mogła. Zaledwie połowa uprawnéj roli nazwać się mogła wołyńską, reszta była Polesiem piaskowatém i nie bardzo płodném.
Sołomerecki wiedział dobrze, jakby to gospodarować należało, na wielką skalę zaprowadzając hodowlą bydła, które tu wypasy miało doskonałe; lecz na to znowu potrzeba było tego kapitału, którego u nas wszędzie i wszystkim braknie.
Rozpoczął więc, bez wielkich nakładów, bez zmian radykalnych, gospodarzyć na-pół po staremu.
Strona:PL JI Kraszewski Psiawiara.djvu/42
Ta strona została skorygowana.