Strona:PL JI Kraszewski Rady główne i życzenia na nowy rok.djvu/4

Ta strona została uwierzytelniona.
—   4   —

czenie swego olbrzymiego handlu, wyśmiewająca wyższe cele, zrzekająca się chrześciańskiej solidarności narodów, zamykająca w trwożliwem samolubstwie, wróżącem jej zgrzybiałość i upadek. Czem Francya, którą umiejętna dłoń przerabia powoli na równie praktyczną istotę zbiorową, bez innej misyi nad zabezpieczenie własnego bytu, oduczając od pragnień sięgających po za najbliższe interesa dobrobytu i pokoju? Czem są Niemcy, marzące o jedności choćby kosztem swobody, bijące się tu o prawdę, która z drugiej strony wydaje się im fałszem, inną miarą mierzące swoje potrzeby i potrzeby świata? Czem Włochy, tak cudownie przychodzące do życia marzonego przez długie wieki, a w łonie swem równą ilość pierwiastków wzrostu i śmierci przechowujące? Czem Rosya usiłująca dobić się jednolitości siłą, narzędziem nie naszego wieku i szczepiąca sobie rewolucyą, z którą tak długo walczyła? Przemilczym o innych....
Po nad tem wszystkiem wre walka zasad narodowości z prawem posiadania i przedawnienia, jaśniej mówiąc, walka prawa i siły, prawa i bezprawia empirycznie chwytającego ladajakich systemików strupieszałych — grzmią groźby nieustanne rewolucyi społecznych i zamachów ku odbudowaniu niemożliwej średniowiecznej, feudalnej przeszłości, trwa bój władzy duchownej ze świecką, podpierając się najdziwaczniejszemi teoryami. Słowem cały to chaos bezkształtny, z którego żaden mąż stanu ani rycerz ducha nie śmie pokusić się stworzyć nowego świata, a mali tylko spekulatorowie polityczni, łowią ryby w mętnej wodzie.
Ale polityka z całą swą nielogicznością, z brakiem zasad, z poświęceniem ich dla interesu, z całem swem zaślepieniem starej rutynistki, odkładając wyznanie prawdy na jutro, byle dziś przeżyć spokojnie, nie zamyka w sobie jeszcze pełnego obrazu nędz epoki naszej. Ona jest tylko cząstkowym objawem zewnętrznym tego, co choruje w głębi ciała społecznego, braku zasad, wiary, przekonań i bojaźliwości z nich pochodzącej.
W innych sferach czynu panuje ten sam rozstrój, nieład, niepewność, narody pojedyncze rzucają się w konwulsyach, niepewne co począć aby przyjść do samoistnego życia; jedne szukają go na drodze gwałtownych wysileń, drugie w skrytej walce i biernym oporze. Rozpacz rodzi wybuchy, knuje spiski, rozżarza milczące nienawiści klas społecznych, stanów, narodów, rządów i rządzonych.
Obok braterskich porywów ku miłości i zgodzie, poczwarne walki przedwiekowych uraz i niechęci, roznamiętnione waśni całych ludów, w górze dyktatorski system absolutyzmu, w dole wrzący rewolucyjny kipiątek, w pośrodku obojga ofiary.
Im gwałtowniej ciśnie z góry siła, tem mocniej z dołu ku górze rwie się chaos, nikt nie chce ustąpić; tymczasem wyczerpują się lata, życie, potęga, a doktryny fałszywe, a półśrodki maluczkie przedłużają chorobę z dnia na dzień, stan pogorszają co chwila.




Nie zaprzeczy nikt, że jakkolwiek czarny przedstawiamy obraz epoki, nie jest on przesadzony wcale, tkwi wewnątrz społeczności choroba, pragnienie niewysłowione pali nam wargi, wijemy się w boleściach, oczekując codzień lepszego jutra — od przypadku.