Tymczasem — nie, panna Stratonika sentyment przefiltrowany wziąwszy w swe białe rączki, cedząc go przez ząbki, ubrała w barwy tak czarowne, iż podczaszyc się zdumiał.
Zkąd ona mogła się nauczyć, na wsi żyjąc, takich subtelności...? Kobieta była wcale niepospolita. Na dobitkę gdy zaczęła mówić o duszach dopełniających duszę, o istotach połowicznych, o znamionach, po których bratnie się poznawały, podczaszyc miał chwilę wątpliwości, czy nie drwiła ona z niego.
Ale mówiła bardzo serjo.
W końcu uznał gość, iż na ten dzień porcja sentymentu, którą się nakarmili przy kawie, była dostateczną, i dodał, że w tym przedmiocie obiecuje sobie mieć szczęście mówić obszerniej inną razą.
Gospodyni przyjęła wdzięcznie tę obietnicę.
Cała ta dyskusja nie zupełnie zaspokajające uczyniła wrażenie na podczaszycu, w głębi duszy nie czuł, by z niej wyszedł tak zwycięzko, jakby powinien... Pocieszał się zaś tem, iż w oczach panny, w jej wzroku, w wyrazie ciemnych jej źrenic znajdował postęp wielki... Gdy przy pierwszej bytności widocznie unikała jego oczu, jakby przeczuwając niebezpieczeństwo, teraz fascynecyjna siła ją zwyciężyła i przemogła.
Siadając do powozu, podczaszyc już tak był pewien, że mu się nieszczęśliwa niewiasta oprzeć nie może, iż plan tylko dalszy układał, jakby co najrychlej rozwiązanie sprowadzić.
Nie widział już potrzeby zbytniego rozciągania, czyli, jak się to na ówczas mówiło, rozkładania na półmiski. Obrachował więc, że, co najwięcej, dwie wizyty będzie potrzeba jeszcze oddać, a za trzecią oświadczyć się i — basta.
Dwoje tych odwiedzin — nudziły go. Prawdę rzekłszy, radby był koniec przyspieszyć, ale, chociaż miał do czynienia z prostą szlachcianką, sobie był winien zachowanie pewnych form towarzyskich. Nie chciał się okazać trzpiotem.
Tymczasem ogród, szklarnie, cebule holenderskie czas przydługi skracały. Podczaszyc marzył i rachował. Z pięćdziesięciu tysięcy czerwonych złotych gotówki dawały się spłacić jego długi, a reszta miała być zużytkowaną na bardzo przyjemną podróż za granicę, albo z małżonką lub, jeżeliby preferowała zostać w Mazanówce, podczaszyc gotów był sam ją przedsiębrać.
Rozporządzał już tym kapitałem, tak jak swoim własnym, gdyż wątpliwości nie ulegało, że zaszczycona połączeniem z wielką rodziną jejmościanka, wszystko, co miała, oddać jej była powinna.
Myśli te zaprzątały go przyjemnie i tak go orzeźwiły, że dwór jego nie mógł poznać pana, ciesząc się powrotem dawno niewidzianego dobrego humoru.
Stryj też, członek rady nieustającej, częstsze niż kiedy odbierał listy poufne, na które odpisywał, zalecając, aby bić żelazo póki gorące.
W takiem usposobieniu zastał podczaszyca przybyły za interesami Moroszyński. Niektórzy wierzyciele naciskali niegrzecznie, nie było sposobu pozbycia się ich.
Po namyśle, podczaszyc wziął na stronę rejenta — i, wymógłszy na nim słowo, że dyskrecję zachowa, zwierzył mu się, sub rosa, iż uczynił już kroki o pozyskanie na dozgonną towarzyszkę panny Stratoniki, że szło mu bardzo dobrze, niewiele brakło do dobicia targu — i że idzie tylko o to, aby ci nieznośni kredytorowie rozum mieli.
Moroszyński zdziwienie okazał wielkie, ale tak wyraźne, słysząc oświadczenie od człowieka tak poważnego, iż sprawa stała pomyślnie, a była na stopniu ukończenia bliskim, że nie smiał najmniejszej uczynić objekcji, chociaż, znając pannę, rzecz mu się wydawała ledwie do wiary podobną.
Ale — pomyślał sobie — foemina variabilis...
Podczaszyc zmuszony do tej konfidencji — uśmiechał się zwycięzko, widząc że rejent osłupiony nie domyślał się nawet początku, gdy on — już do konkluzji się zbliżał.
— No — wyjęknął Moroszyński — więc tylko powinszować i — kończyć, póki nam wierzyciele procesu nie wytoczą — to im gęby zamaluje. Kończyć, czem prędzej, tem lepiej.
— Ba! — odezwał się podczaszyc — i ja to wiem — ale asindziej nie miarkujesz, nie wchodzisz w to, że tu są pewne formy i zwyczaje do przestrzegania. Kobieta musi się dla decorum podrożyć z sobą, musi mieć niby czas do refleksji, a z mej strony sentyment suponowany wymaga też pewnego terminu do rozwinięcia się. Są to rzeczy subtelne, ale w naszym świecie zachować oznaki wszelkie potrzeba...
Strona:PL JI Kraszewski Stara panna.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.