Strona:PL JI Kraszewski Stary zamek.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

Mały gabinet owalny przytykający do owych wielkich gmachów, zwabił mnie obrazem al fresco na ścianie widocznie tegoż pęzla co poprzedzające. Obraz ten był mniejszych rozmiarów, bladszy, nieco swobodniéj, czy prędzéj malowany, a w kartuszu nad nim zamiast roku i napisu, stała tylko trupia głowa, dwie kości na krzyż złożone i klepsydra wyczerpnięta...
Wypadku, jaki ta ściana przedstawiała niełatwo było zrozumieć... Był to znowu pogrzeb, ale dziwny jakiś: postacie, które mu towarzyszyły, wszystkie miały twarze pozakrywane; dwie tylko na całym obrazie tak były zwrócone, że wyraźnie rozeznać się dawały. Malarz ustawił resztę figur tak zręcznie i sztucznie, pozawieszał głowy kapturami różnych bractw, pozakrywał jedne drugiemi, że nigdzie nikogo widać niebyło, oprócz nieboszczyka w trumnie odkrytéj, i jednego tuż za nią rycerza. Nadzwyczaj uderzającém było to: że nieboszczyk i rycerz ów tak do siebie byli podobni, tak jedni, jakby rozdwojoną tylko a jedną stanowili osobę, jakby bracia rodzeni, jak cień i rzeczywistość... Tylko na twarzy zmarłego malarz wyraził spokój grobowy, a na licu rycerza jadącego konno za karawanem, zdziwienie, przestrach, niepewność, uczucia jakieś tłumne, pomięszane, dziwaczne.
Znać to podobieństwo rysów dwóch postaci niebyło bez celu, i artysta wrażeniu jakie chciał uczynić niemi, poświęcił wszystkie inne twarze ludzi idących za pogrzebem, pokrywając je i osłaniając naumyślnie. Nawet ubiór rycerza i nieboszczyka były zupełnie jednakowe, rzekłbyś ten sam człowiek położony w trumnie. Ale co to znaczyć miało? czy tylko ową marę, jaką dawniéj wystawiano na pogrzebach, gdzie któś zawsze zmarłego reprezentował bohatéra? czy to była jaka familijna tradycyonalna hi-