cerskiéj sprawy, po Niemczech, po Francyi, i niewiem już dokąd. Panicz pojechał rad; aż oto w pierwszém mieście Niemieckiém z dwóch nauczycieli, których przy sobie miał, jeden mu zaraz umarł. Trzeba bowiem panu wiedzieć, że wyprawując panicza stary jegomość dał mu do konduity i dozoru Polaka niemłodego już człowieka, który choć nic nieumiał prócz pacierzy po-Łacinie, ale był co się zowie sensat i rygorysta, — a do jakichś tam mądrości był osóbny Niemiec czy kat go wie jaki szołdra, który tylko miał uczyć, ale nierządził się sam, tylko to robił co mu stary ochmistrz powiedział.
Otoż trafiło się, że zaraz w początku drogi za granicę, ów szlachcic dany do dozoru rozchorował się na jakąś gorączkę, które tam po tych krajach chodzą niemal co roku; a że niemiał się czém leczyć ponaszemu, ani ziół takich jak u nas, ani naszego powietrza i wody — jak go poczęli Niemcy medykamentować, zalewania swoje dawać, krew’ nie w porę podług kalendarza z niego toczyć, oblewać go lekarstwami — Panu Bogu ducha oddał. Niemiec pozostały zatrzymał się zaraz w tém miasteczku i dał znać staremu wojewodzie, który, co miał odwołać syna do domu póki by mu innego mentora niedobrał, jakoś nierozmyśliwszy się czy co — puścił panicza z tym szołdrą w dalszą drogę. Tego już panu opowiedzieć niepotrafię dokąd i jak pojechali; tylkom to słyszał, że jeździli po świecie z miasta do miasta, przypatrując się twierdzom i zamkom, bo się wojewodzic na wojskowego sposobił, i trwało to lat kilka. Wszędzie — jak to był człowiek wielkiego imienia i kolligacyi, robili mu honory xiążęta, monarchowie nawet, do których z kraju miał listów dosyć. Ale panicz raz wraz z tym Niemcem przestając to z wojskowemi, to z dworaki jako to był jeszcze młody, a krwi gorącéj, tak
Strona:PL JI Kraszewski Stary zamek.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.