Strona:PL JI Kraszewski Stary zamek.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

skrzywdzić chcieli. Musiał się w rozpaczy obraniać i dwóch tam pono rozpłatał, a wdowa w klasztorze umarła...
Że to byli jacyś familijanci, musiał potém co rychléj z kraju się wynosić. Po drodze niepodobna mu było minąć Krakowa, gdzie się ów klucz ostatni i zamek ostatni spodziewał przefrymarczyć; że zaś pilno mu było, porzuciwszy na ostatnim noclegu służbę i dwór, dla niepoznaki może, nocką już zbliżył się do miasta...
Jak bywało pocznie stary nasz, ojciec nieboszczyka ostatniego pana opowiadać, to co ja tu mam panu mówić, włosy na głowie wstają a ciarki po skórze przechodzą, ale ja tak niepotrafię opisać tego.
Słuchaj-że no pan tylko, jak się stało. Wojewodzic zbliżył się konno do Krakowa, i minął już był Floryańską bramę, gdy w ulicy usłyszał bijącą u Panny Maryi północ... Noc była choć oczy wykól, ciemniuteńko, miasto puste, nigdzie światła w oknach, żywéj duszy w ulicy. Zdziwił się bardzo panicz, bo znał Kraków, że tam od rana do rana przez dzień i noc ciągle się jak w garnku gotuje....
Jak zaczęła bić północ, wybiło raz, dwa, trzy, cztéry powoli, — on liczy, a ono bije a bije bez końca, — co jedną dwunastkę skończy, to drugą zaczyna... Niewiedzieć dla czego ten głos wieżowego zegara przejął go jakąś trwogą, w tém na zawrócie blask postrzegł i widzi sunie pogrzeb przeciw niemu.
O téj godzinie nigdy ani exportacyi, ani pogrzebów nieodprawiają: tknęło go to, zdziwił się, ale rad był, że ludzi spotkał, i wcisnął się w tłum, który go z sobą pociągnął, bo takie szły gromady, że ich przebić niebyło podobna. Z razu niewidział nic tylko kaptury ponasuwane na