cha ulatuje z niego w mgnieniu oka... to znowu olbrzymieje jak widmo, wykrzywia się, paczy, i własnością spadkobierców staje się nie takim jakim był w istocie, ale przykrojony do ich miary, do pojęcia i serca.. Gdzie się niemieści bohatér, historya go obcina nielitościwie... Historya jest tylko wiekuistém tłem, na którém nowe pokolenia malują swe własne wizerunki, chrzcząc je imieniem naddziadów. W jéj ramach z kolei, każdy wiek upostaciowuje siebie, szukając wrzekomo prawdy, a znajdując dowody swéj słabości.
Każde stulecie inaczéj sobie swą przeszłość tłómaczy, inaczéj ją wskrzesza, inny strój daje nieśmiertelnym ofiarom, innych nawet na bohaterów wybiera, z kolei podnosząc i spychając co było wielkiém i małém, — w końcu ze sprzeczności tysiąca składa się wielka, a smutna ruina.
Nadaremne usiłowanie nasze: nieśmiertelném będąc gdzieindziéj, tu wszystko umierać musi, ludzie i myśli, budowy i czyny...
Wnijdźmy na stare zamczysko wojewodzińskie, w którém już warczą kołowrótki fabryczne, gdzie niedawno słano kobierce na przyjęcie królów, strzelano na wiwat xiążętom, do sali portretów z powybijanemi oczyma, do grobów pod kościołem, i — spytajmy, co to byli za mężowie?
Imiona ich i nazwiska nic nam niepowiedzą, — a kości niespokojnych magnatów tak śpią spokojnie w swych trumnach cynowych, jak najpokorniejszego zakonnika! Hamlet, zapytujący czaszki na cmentarzu o przeszłe jéj dzieje, jest typem badaczów przeszłości. Każdy z nich sam pyta i sam sobie odpowiadać musi. Duch uleciał a prochy milczą, — i z tych tysiąca wieków ubiegłych, pozostał napis mogilny w dwóch słowach: