Strona:PL JI Kraszewski W hotelach 09.png

Ta strona została uwierzytelniona.

Obok mojego znajomego, który się zwał bardzo szanowaném w rodowodach imieniem, znalazła się dnia tego kobieta. Zwracała ona na siebie oczy wszystkich spółbiesiadników nadzwyczajną pięknością i elegancyą prawdziwie paryzką. Zdawała się mieć lat może dwadzieścia...
Towarzyszył jéj mężczyzna posiwiały, niemłody, chociaż twarz miał dosyć świeżą, i wejrzenie bardzo żywe. Zwała go — papą.
Pomimo uderzającéj piękności — był to typ prześlicznéj brunetki — pomimo stroju nadzwyczaj starannie obmyślanego, pomimo, że powinna była wyglądać jako bardzo dystyngowana, nie wiem dlaczego, uczyniła na mnie wrażenie przebranéj cyrkówki. Nie pochlebiam sobie abym był tak wielkim znawcą ludzi i fizyognomistą, oszukiwałem się bardzo często; sam więc sobie wyrzucałem to wrażenie, jako niczém nie usprawiedliwione.
Mój sąsiad, którego nazywać będę tylko panem Emilem, nie chcąc nazwiskiem czynić przykrości żyjącéj jeszcze i szeroko rozgałęzionéj jego rodzinie, otóż mój sąsiad mocno się tą pięknością nieznajomą zajął a i we mnie obudziła trochę ciekawości.
Dziwna rzecz, gdy usiadłszy zdjęła do jedzenia długie rękawiczki i ręce się ukazały, moje wrażenie jeszcze się utwierdziło przez to, że chociaż bardzo starannie wypieszczone, nie były to wcale rączki arystokratyczne ale spore ręce nie zbyt uroczych kształtów.
Były jednak białe a na jednym palcu błyszczał pierścień, mieszczący w sobie brylant niepospolitéj wielkości i nadzwyczajnego ognia.
Papa, który siedział obok, wcale do córki nie podobny, typ pospolity, miał w sobie coś niemal odrażającego. Mówił mało, po cichu do córki, jadł łapczywie a ruchy i obejście się jego wcale salonowego człowieka nie obiecywały. Strzelał oczyma na wszystkie strony.
Córka zajęła miejsce widocznie niespokojna, zmieszana, a chwilami twarz jéj krzywiła się w tak pospolity sposób, że moje nieszczęsne wrażenie coraz się mocniéj potwierdzało.