Strona:PL JI Kraszewski Wysokie progi from Kurjer Warszawski 1884 No 168a 1.jpg

Ta strona została skorygowana.

Ale bądźcobądź, do tego służyć musiał jakiś pozór, nie godziło się dla fantazji pozbawić starego sługę kawałka chleba. Leszczyc służył oddawna, miał nieprzyjaciół, lecz żadnej zbrodni mu zarzucić nie było można, oprócz rywalizacji z oficjalistami i bezwzględności dla nich.
Wszelki postępek gwałtowny, który wymagał wysiłku, woli stanowczej, kosztował go niezmiernie i przechodził jego możność. Sam on na nic podobnego czuł, że się zdobyć nie potrafi...
Tak by mu było miło się pozbyć znienawidzonego tu człowieka! a tak ciężko się na to ważyć było! W dodatku miał dla niego już zobowiązania za usługi, których się podejmował tak ochotnie...
Następne dni szły mniej więcej oznaczonym trybem. Rano spotykał się z Musią, której towarzyszył Rzęcki. Zawsze go to w doskonały humor wprawiało, gdy ich widział razem.
Para jakby stworzona dla siebie!
I uśmiechał się.
Na Parolu musieli oni toż samo czynić wrażenie, gdyż zobaczywszy ich biegł na spotkanie, i bardzo często, porwaną na drodze gałąź, albo Musi lub Ewarystystowi przynosił, co z jego strony było oznaką przyjacielską.
Oprócz hrabiego w Zakrzewie nikt się takim dododem spoufalenia z pańskim pudlem poszczycić nie mógł.
Panna Felicja, jak się okazywało, dla pozyskania go sobie dawała mu chleb z masłem, a nawet słoninę. Parol przyjmował te dary grzecznie, ale tak zimno, iż nigdy naprzeciw niej kroku nie zrobił...
Zrana także odwiedził hrabia na chwilę ks. Solinę.
— Księże kanoniku — spytał — niemoglibyście mi co powiedzieć o starym Suchowskim, którego niedawno dopiero odkryłem?
— Najpoczciwszy w świecie starowina — począł proboszcz. — Jeżeli kto to on znał najskrytsze myśli podkomorzynej. Byłbym oddawna wam mówił o nim, ale Suchowski niechętnie nowych ludzi przyjmuje. Czasem go to odżywia, niekiedy męczy. Jeżeli się raz z wami oswoi, panie hrabio, ośmieli, będziecie mogli z tej znajomości wyciągnąć korzyść wielką. Nikt lepiej nad niego was nie oświeci..
Ks. Solina uśmiechnął się.
— A uważałeś hrabio — rzekł — jak to poczciwe stare Brunaczysko, gdyby niańka około dziecka chodzi koło swego Suchowskiego?... Nie raz się śmiać trzeba patrząc, gdy serwetę mu zawiązawszy pod brodę, stary starego karmi z taką troskliwością... niemal macierzyńską! ah! są bo serca piękne na świecie!
Hrabia mocno był ujęty tem opowiadaniem.
— Nie pojmuję — rzekł — dla czego mnie nikt wcześniej o Suchowskim nie uwiadomił, abym i ja nad nim czuwał.
— Stało się to dla tego, że starowina nie życzył sobie być wam ciężarem... Nie potrzebuje wiele, a Brunak coś tam uciuławszy, z nim się dzieli.
Drugiego dnia po południu, hrabia zapukawszy, wszedł do dworku Suchowskiego, którego i tym razem zastał z Brunakiem.
Ponieważ sługa zbyt hałaśliwie robiła w izbie porządek, stary przyjaciel, w fartuchu, bez surduta ale w peruce, ze szczotką i miotełką w ręku właśnie oczyszczał izbę, gdy wpadł hrabia...
Zniknął natychmiast skonfudowany Brunak, aby się przyodziać, a staruszak ochotnie rozpoczął rozmowę z nowym dziedzicem. Opowiadał mu o nieboszczce podkomorzynie, o pożyciu jej z mężem, o stracie dzieci, o wychowaniu jedynego pozostałego syna, a naostatek i o jego zgonie...
Hrabia, którego już było doszło, że Rzęckiego uważano za... syna zmarłego, a wnuka podkomorzynej, nie wahał się spytać i o to Suchowskiego, który w początku nie miał ochoty mówić o tem. Łagodność z jaką go badał hrabia, otworzyła mu usta.
— Ale to nie ulega wątpliwości, mało, że Rzęcki jak dwie krople wody do nieboszczyka jest podobny, i że panienkę wydano za mąż bardzo pośpiesznie... podkomorzyna potem wzięła sierotę, pokochała biedaka, ale nie śmiała nic dla niego uczynić, z powodu jego urodzenia.
Opłakiwała ona tę karę bożą.
Miała intencję coś zapisać Ewarystowi i obawiała się... Wiem, iż mu małą wioseczkę Wólkę przeznaczała... a może i zapisała... ale testament...