Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/12

Ta strona została skorygowana.

remnych słupach jeden stał od przodu, drugi przyczepiony do boku. A że, czy z razu nie dosyć dopilnowano budowania, czy czas nadwerężył niektóre części dworu — wyglądał jakby nim fale morskie miotały... Jedna część ganku musiała być podparta, bo groziła niemal obaleniem, pod słupek wypróchniały nakładziono cegieł, by się w równowadze utrzymał, ściany jedne skłaniały do wnętrza, drugie wydymały dziwacznie jak nabrzękłe... Z tego powodu i drzwi wszystkie w różnych epokach swojego bytu wymagały to podrzynania od dołu, aby się zamknąć mogły, to sztukowania, gdy z pod nich wiało i dęło... Okna też zatykano po bokach i łatano różnie, byle się trzymały. Od strony ogrodu, część wielka głównej ściany, tak jakoś zatrważająco zaczęła osiadać dołem, a wysuwać się górą, iż ją do rozumu przyprowadzić musiano za pomocą grubych podpór, które się grubszemi jeszcze wkopanemi kłodami podtrzymywały. Dach niegdyś gontowy z czasem i częściami przeszedł pod kalenicę, która skłonna będąc do gościnnego przyjęcia roślin, w wielu miejscach zielono i ładnie porastała...
Wszędzie widać było charakter gospodarza, nic niepoświęcającego dla oka i pozoru, a wielce praktycznego. Drabiny prowadzące do kominów wcale się ukrywać nie myślały i wstydzić swych chudych szczeblów, kominy okopcone nie udawały nic monumentalnego, stały odrapane i brudne jak należy.
Dworu też ani malowano, ani tynkowano, ani pieszczono — był to niby szałas na obozowisku... nic więcej. Podwórze, w którego stał głębi, także nie było wcale utrzymywane... i służyło więcej do celów gospodarskich, niż dla uprzyjemnienia przed dworem widoku.
Studnia z żurawiem zajmowała ze żłobami i statkiem często tu nagromadzonym, część jego znaczną,