Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/121

Ta strona została skorygowana.

dla tego uskarzał się na nawał pracy i zajęcia... Majątkowo sprzyjało mu tak szczęście jak w innych sprawach, tracił dużo, lecz spadki, pensye, różne niespodziane ratunki z ręki losu, trzymały go w dostatkach... i dozwalały żyć wygodnie, niczego sobie nie odmawiając. Syna miał już ożenionego i wydzielił mu majątek, córkę zamężną bardzo świetnie; owdowiał i był zupełnie swobodny. Jeździł więc raz w rok do wód, czasem jeszcze do kąpieli morskich, spędzał resztę roku to u syna, to u zięcia, to w mieście, to u krewnych. Pod dożywociem mając ładną rezydencyę w Królestwie, czasem i tam zaglądał, gdy potrzebował spoczynku. Nie minęło nigdy kilku miesięcy, ażeby też do marszałkowej, choć na krótko, nie zajechał... Chociaż dawniejsze ściślejsze stosunki rozchwiały się, wiernym pozostał pięknej kuzynce, ceniąc równie jej rozum, charakter i wdzięki...
Kochał też Felicyę niezmiernie, i los jej żywo go obchodził.
Każde przybycie księcia Augustula do Holmanowa było uroczystością — wysadzano się na przyjęcie, starano utrzymać go, wygodzie we wszystkiem, upieścić... Zwykle też książę przybywał, zapowiadając, że zabawi dni kilka, a dawał się zatrzymać tygodni parę i więcej. Nie chcąc sobą czynić nikomu subjekcyi, a może nierad spaść niespodzianie na nieprzygotowanych, i doznać niewygody, której się lękał, książę miał zwyczaj oznajmować o sobie...
I teraz najprzód przyszło zawiadomienie do Malborzyńskiego, które całym Holmanowem poruszyło.
Radość była niezmierna. Książę nigdy nie przyjeżdżał bez podarunków; począwszy od marszałkowej do p. Aleksego, wszyscy się ich spodziewać mogli, a były książęce i zwykle wytwornego smaku... To także odwiedziny uprzyjemniało... choć na pozór było fraszką...