tu się bydło i konie pod okiem pańskiem napawały. Mała sadzaweczka zieloną pleśnią po części okryta, miała tę reputacyą, że w niej niegdyś były karasie, ale w istocie kaczkom i gęsiom oddana była na pastwę. Na żabach też nie zbywało. Latem wysychała znacznie i zapach z niej bywał nieznośny, lecz na to nie zważano...
Budowy gospodarskie do koła się gromadzące, nie grzeszyły też wykwintnością, ani okazałością żadną: odpowiadały celowi... Na okaz nic w nich nie uczyniono. Niektóre miały ściany z chrustu, inne z drzewa cienkiego, mała część trzymała się w murowanych słupach, pono jeszcze z książęcych czasów pozostałych tu remanentem.
Nieznajomy człowiek przejeżdżający mimo Rakowiec, przypatrując się im z daleka, musiał sobie pomyśleć mimowolnie, że tam bieda mieszka i puścić się w smutne dumania nad upadkiem powszechnym kraju, gospodarstwa, szlachty i t. p., nad przyczynami ruiny... Gdy się później, stanąwszy przed gospodą lub u sąsiada dowiedział z podziwieniem, że pan Bonawentura Czermiński jest najbogatszym obywatelem tej okolicy i znacznej kraju tego części — nie wiedział już co sądzić i naturalnie wpadał na przypuszczenie, iż to był sknera jakiś niesłychany. A i sknerą też Czermińskiego nazwać, w ścisłem wyrazu tego znaczeniu, nie było można. Czermiński dorabiał się namiętnie majątku, to prawda — nie wydawał grosza na nic, co mu się zbytecznem i bezpotrzebnem zdawało, lecz umiał sypnąć, gdy widział potrzebę lub konieczność. Lecz jak sam w szaraczkowej chodząc kapocie, do wykwintnego ubrania nie tęsknił tak i majątkowi swemu i dworowi, w którym mieszkał, szat zbytkowych niedawał.
Gospodarz i dom w doskonałej z sobą byli zgodzie. Czermiński zdawał się stworzony do Rako-
Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/13
Ta strona została skorygowana.