Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/138

Ta strona została skorygowana.

Żal po nagle zmarłym nie objawił się wielki, wszyscy oddychali swobodniej... Niektórzy się już śmieli, zapominając, iż płakać wypadało. Wielu smutek zalewało wódką obficie sprowadzoną od Salomona...
W samym dworze starym, teraz panowała cisza ponura... Nieboszczyk leżał jeszcze na łóżku w sypialni swej... doktór pił kawę w salonie z księdzem proboszczem, który przybył na próżno, bo Czermiński już ani mówić nie mógł, ani poznawał otaczających...
Sama pani w krześle siedziała u siebie, z oczami obłąkanemi, drżąca, na najmniejszy szelest porywając się z krzykiem, panna Damianna stała przed nią z lekarstwem jakiemś uspakajającem, które jej dawać usiłowała. Niekiedy łzy płynęły jej z oczu, to osychały powieki i źrenice się zapalały, jakby wznowionym gniewem...
Co kilka minut głosem poruszonym pytała o synów, ale ci przybyć nie mogli tak rychło, i przy największym pośpiechu Morysia wieczorem ledwie, a nazajutrz Leosia się było można spodziewać.
Stan pani Czermińskiej nawet w doktorze Bobowskim wzbudzał obawę, i dla tego uproszono go, aby do powrotu dzieci pozostał... Rozporządzeniem około pogrzebu nikt się dotąd nie zajmował. Katastrofa przyszła tak nagle, niespodzianie, tak osłupiła wszystkich, że nikt nie myślał o jej następstwach... Doktor i ksiądz tylko pośpieszyli zamknąć kancelaryę, i oddali klucz pannie Damiannie, aby się tam przed przybyciem dzieci kto nie dostał... Proboszcz naradzał się właśnie z doktorem, czyby nie wypadało mu wyręczyć chorej pani, ułatwiając rozporządzenia pogrzebowe... Panna Damianna wezwana powiedziała, że trzeba czekać na przybycie dzieci... tymczasowo prosząc księdza, by co najpilniejszego, chciał wykonać... Posłano więc po kobietę do zajęcia się ciałem,