Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/150

Ta strona została skorygowana.

mą, skromnie siadając na ostatniem miejscu, a przy każdej okoliczności ofiarując swe usługi. W istocie czasem się nim posługiwano, choć było rzeczą dowiedzioną, że w sposób najniedelikatniejszy korzystał dla siebie z każdej zręczności, gdzie się tylko obłowić było można.
Pierzchała zajmował się pogrzebami, urządzaniem festynów, sprawunkami, handlem koni, poszukiwaniem sług i oficyalistów płci obojej i t. p. Był to rodzaj faktora całej okolicy... podejmującego się co kto chciał bez wyjątku, nawet dostawania pieniędzy na lichwę i sprzedaży rozmaitych rzeczy, które się stały niepotrzebnemu. Mówiono, że i małżeństwa kojarzył, a co gorsza, wielu rozerwania był przyczyną, nie osobą swą, lecz wpływami.
Zbyt ostrej moralności w nim nikt nie szukał; a zbrodni się też nie dopuścił, chodził temi drożynami ciemnemi, na których sprawiedliwość rzadko ludzi chwycić może... oględnie i bacznie.
Na powszednie dni Pierzchała czasem wyglądał tak zaniedbany, że go za zagrodowego ubogiego szlashcica wziąć było można; na święta i wizyty miał odwieczny frak, białą kamizelkę, kapelusz zrudziały i rękawiczki, które się prać dawały... Twarz miał bladą, pociągłą, ospowatą, niezmiernie ściągniętą i poważną, którą zdawał się trzymać wielkim wysiłkiem, aby go nie zdradziła. Patrząc nań, litość brała, tak widocznie silił się na to, by nie stracić komicznej miny seryo, wysznurowanej i przybranej z przekonania. Wszystkie też jego ruchy zbyt wyszukane były, i nienaturalne, aby uchodziły za dystyngowane... Ukłony, chód — potrząsanie głową, wyciąganie rąk, przypominało automat jakiś posłuszny wewnętrznej sprężynie... Blade, zżółkłe, nakrapiane oblicze śladami ospy, służyłoby mu dosyć dobrze do jego roli — gdyby nie nos. Dzi-