Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/179

Ta strona została skorygowana.

Mr. François — poszli na górę... siedli tam na kanapce... Książę zarządził przygotowanie ochładzającego napoju z wina i owoców, który François umiał wybornie robić, i zaczęto żartobliwą rozmowę.
Proszę sobie wystawić uszczęśliwienie chłopaka, który siedzi na jednej kanapce z księciem, prawdziwym... starym... i za pan brat jest przez niego traktowany, wtajemniczany w świat czarowny, w którym już, już jedną stoi nogą...
Książę Augustulus istnym się mógł nazwać czarownikiem... a był nim osobliwie dla tych, co z nim obcowali nie od dawna... bo się trochę powtarzał, gdy kto długo go słuchał. Dla Leosia wszystko to było nowe, szczególniej anegdoty o księżnie... o hrabinie... o tych i owych głośno brzmiących osobistościach, do których zbliżenie się niedawno zdawało mu się istnem niepodobieństwem — a dziś przedstawiało się jako rzecz najprostsza w świecie...
— Mój drogi panie Leonie — rzekł naostatek książę kładąc mu rękę poufale na ramieniu — mówmy-no trochę o przyszłości. Wiesz jak mnie los Felicyi obchodzi... Kocham ją jak córkę... a ciebie już zawczasu jak syna... słowo daję.
Leoś go w ramię pocałował...
— Ani ty, ani Felicya, nie jesteście do wsi stworzeni... Z twemi talentami, powierzchownością, rozumkiem, domyślnością... karyera cię może czekać świetna... Skończyłeś uniwersytet... i to coś znaczy... Wypadnie dla formy wejść w służbę. Ale chcąc do czegoś dojść, trzeba umieć iść — Voilà... O to się musimy porozumieć. Musimy zamieszkać w mieście — resztę ja biorę na siebie. Rozumie się, zamieszkać tak, aby od razu na poważnej stopie się umieścić. Dom... ekwipaż, un certain état de maison są niezbędne.
Spojrzał mu w oczy, Leoś słuchał chciwie...