jaźnienia — zaznajomienia, wśliznięcia do domu... Działo się to niekiedy zręcznie, czasem dosyć niezgrabnie — ale w tem Czermińscy dobrą wolę i serce upatrywali — byli wdzięczni...
Któżby się tego był kiedy spodziewał, by wzgardzony Pierzchała, do którego dawniej ledwie kto przemówić raczył — z powodu rozgoszczenia się w Rakowcach — stał się figurą którą się starano sobie pozyskać! Tak było w istocie.
Najprzód od Pierzchały można się było czegoś dowiedzieć; powtóre, zdawało się niejednemu, że za jego pośrednictwem się tu wciśnie. Człeczę ostrożne, z głupia frant, dawał się częstować, przyjmować... ale gdy przychodziło do rzeczy — usta miał zesznurowane i na krok stanowczy się nie ważył...
Bijącem w oczy wszystkim było, iż marszałkowa opanowała Czermińskich, i kierowała nimi. Oburzało to najwięcej tych, co pragnęli sami podobnej władzy i wpływu. Zwiększała się przez to niechęć ku pani Falimirskiej, która nigdy i tak wielkiej miłości u ludzi nie miała. Przezywano ją intrygantką, szperano w przeszłości, opowiadano skandaliczne dzieje. Książę też grał w nich rolę... Ale działo się to po za sferą, w której się obracali Czermińscy, i do nich dochodzić nie mogło.
Z powodu tych intryg i plotek zmuszeni jesteśmy wprowadzić czytelników naszych do nowego domu w sąsiedztwie, który dotąd żadnych z Rakowcami nie miał stosunków. Nie był ogniskiem tych wieści — lecz w nim przeważnie jednoczyło się obywatelstwo okolicy, i dom ten podkomorstwa Wierzejów sprawom powiatowym nie mógł być obcy...
O milę od Holmanowa mieszkali państwo Wierzejowie, oboje ludzie niemłodzi i bezdzietni, majętni bardzo, lecz nazbyt gościnni...
Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/184
Ta strona została skorygowana.