gburowaty, miał mrukliwy i milczący ojca charakter. Bracia nie bardzo przystawali do siebie i nie lubili się też bardzo...
Gdy obaj byli w domu, Leoś przesiadywał u matki, Moryś narzucał się ojcu do pomocy w gospodarstwie i rachunkach. Leoś żartował z brata i jego gustów, choć półgębkiem, bo się go lękał; Moryś wyśmiewał paniczyka otwarcie, choć matka go wzrokiem surowym karciła za to.
Potęgą, która domem, rodziną i wszystkiem rządziła, był ojciec zawsze. Starczyło jednego jego spojrzenia, by nakazać milczenie, rozwiązać spór, zakończyć rozmowę. Sprzeczać się z nim ani było podobna — nie wdawał się on w spory, — wyrokował i milczeć kazał. Żona naówczas spuszczał oczy, dawała znak dzieciom, i pierwsza była przykładem posłuszeństwa, choć twarz jej smutna i posępna, niekiedy żywym na chwilę rumieńcem okryta, swiadczyła, że cierpi... Na to Czermiński mało zważał, czułym nie był wcale — obawiał się go zarówno Leoś, jak faworyt Moryś, jednemu bowiem równo jak drugiemu nie przebaczał. Posłuszeństwo żony czy było pozorne czy rzeczywiste... trudno o tem sądzić było. Gdy szło o Leosia, choć zamilczała, najczęściej w niepojęty sposób umiała na swojem postawić.
W chwili gdy opowiadanie się nasze poczyna, dwór w Rakowcach składał się z tych czterech osób, rodziny i bardzo niemłodej kuzynki samej pani, jej towarzyszki i powiernicy, panny Damianny Rawskiej. Tak chuda, żółta i słuszna jak pani Czermińska, równie milcząca w przytomności samego pana — na pozór cierpliwa i zrezygnowana, panna Damianna miała coś w spojrzeniu tak przeszywającego mściwie, gdy patrzała na Bonawenturę, że spotkawszy jej wzrok,
Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/19
Ta strona została skorygowana.