Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/196

Ta strona została skorygowana.

Panna była bardzo śmiała, nie postała jej w głowie żadna myśl zuchwała, któraby ją uczyniła mniej odważną a uważniejszą. Była więc naturalną, i to właśnie podobało się Maurycemu, a nadało jej wdzięk nowy...
Zaraz po kawie, Czermiński musiał pożegnać gospodarzy, zabierając z sobą doktora i Pierzchałę. Odprowadzono go na ganek, gdzie podkomorzy, more antiquo, do strzemiennego kazał opleśniałą wynieść butelkę węgrzyna i zmusił do maleńkiego kieliszeczka.
Moryś wyjechał odurzony tym kipiątkiem, w który wpadł tak dziwnie... Ledwie się bryczka jego odtoczyła od ganku, pan Czesław w wyśmienitym humorze, wrócił z nowym kieliszkiem do pokoju, wypić zdrowie — Malwiny, winszując jej, że tak obcesowo potrafiła sobie zdobyć kawalera, który widocznie był nią zachwycony...
Wymawiała się cała zarumieniona biedna panna, śmiejąc się i protestując — a podkomorzy przy swojem stał...
— Doskonały waćpanna zrobiłaś początek. Szczęść Boże! zawołał... Weselisko sprawię huczne — co się zowie. Tylko trzeba żelazo bić póki gorące. Pan Maurycy musi teraz nam oddać wizytę, pilnujże się asindźka, aby na ten dzień wystąpić piękną, w dobrym humorze i do reszty go oczarować! Bóg widzi — gdyby co do czego przyszło... hopkibym poskoczył na weselu, choć z nogami opuchłemi...
Śmiano się z tych żarcików zwykłych panu Czesławowi.. ale nikt nie brał na seryo grzeczności chłopca, który wywdzięczając za gościnność, miłym dla wszystkich się być starał.
Maurycy powracając z doktorem, dużo mówił o domu Wierzejów, i — choć myślą i sercem był