Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/208

Ta strona została skorygowana.

pod ręką biegłego rysownika stały się gałęzie suche, jodła, sosna, mchy i poczepiane na nich rośliny zimą zwarzone... Gromadka tych pomarzłych chłopiąt tak się zdawała zajęta koło ognia, tak zaglądała, dmuchała iż straszno było, aby się to nie zapaliło...
Na kominie stojący zegar ogromny nie był nowy, — odzłocono tylko bronz stary z czasów Ludwika XV, któremu dwa świeczniki stosowne odpowiadały i dwie sewrskie wazy olbrzymie...
— Widzi książę, iż salonu nie przeładowaliśmy, a wygląda wspaniale...
— W istocie... aż nadto może! westchnął książę...
— Zegar i świeczniki dosyć drogie trzeba było sprowadzić z Paryża, rzekł budowniczy — nigdzie nic podobnego dostać nie można, a tu znowu nic innego postawić nie wypadało... Byłby to kryminał! Dzisiejsze bronzy to tandeta... Z owych czasów szczęśliwych, kunsztmistrze byli razem rękodzielnikami i kochali się w swem rzemiośle...
Mówiąc przeszli salon, którego część właśnie promień zachodzącego słońca ozłacał i w całym dawał mu jaśnieć blasku. Książę milczał, ale na twarzy jego widać było rozpromienienie takie jak w salonie.
Odsłoniono portyerę, rozsunęły się drzwi kryjące w ścianach, weszli do gabinetu niebieskiego... Meble goblinowe białe w kwiaty żywych barw czyniły go wesołym. Trochę złota, bardzo oszczędnie rozrzuconego, podnosiło barwę ogólną... Dywan biały dobrany deseniem do goblinów zaścielał posadzkę całą... Dwa duże krajobrazy Oskara Achenbacha, wystawiające włoskie widoki, wisiały na ścianach, w ramach, których rzeźby byłe godne tego co otaczały...
Za gabinetem niebieskim szedł mniejszy salon, z listwami drewnianemi pozaciąganemi obiciem wyciskanem, skórzanem... Ciemniejszy nieco, surowszego