Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/21

Ta strona została skorygowana.

giczny, wydobył się zwycięsko zarazem z intryg salonowych i egzaminów akademickich.
Ani się można dziwować, że matka go uwielbiała, obcy bowiem zarówno unosili się nad tym dziwnie od natury obdarowanym młodzieńcem, którego siły starczyły na wszystko, na życie najrozpasańsze, na chwytanie ułamków wiadomości najróżnorodniejszych, na miłostki, pojedynki, robienie długów, pisanie wierszyków i szydzenie z całego świata. Leoś mówił kilku językami doskonale, więcej zdawał się umieć niż w istocie umiał, imponował nauczycielom, w salonie czarował wszystkich, a że był przy tem urodziwy, piękny, miły — unoszono się nad nim, świetną mu wróżąc przyszłość.
Wiedząc że ma być kiedyś niezmiernie bogatym, chłopak zawczasu się wdrażał do używania fortuny. Gusta też miał wykwintne i charakter do rozrzutności skłonny. Ojciec surowy wyznaczał na utrzymanie szczupłe bardzo fundusze, robienie więc długów stawało się nieuchronnem... Jakim sposobem i z czego je matka płaciła, unikając gniewu męża, któremu o tem ani wspomnieć nie było można — nie wiedział nikt. Płaciła je wszakże potajemnie, zaklinając ulubieńca, aby na dal poprawić się starał — co Leoś, całując ją po rękach, przyrzekał jak najuroczyściej, a nigdy nie dotrzymał słowa... Tłómaczenia jego tak były przekonywające, tak wymowne, iż matka ręce łamiąc, zapłakana, przebaczała, i uściskiem kończyła rozmowę, starając się nieszczęśliwego, strapionego pocieszyć,..
Czermiński mógł się potrosze wydatków syna domyślać z jego stroju, obyczajów, fraszek, które z sobą przywoził, nawet z nieostrożnej rozmowy i z denuncyacyi Morysia, który dużo umiał podpatrzeć i domyśleć się, a nic nie myślał taić — ale nie da-