Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/212

Ta strona została skorygowana.

nisława Augusta biednie się dźwigać, aby z szatrów i ruin dobyć na światło dzienne... Nie było i nie ma rzemieślników. Życie też powszednie tyle wymagało na zjedzenie i wypicie, iż na inne nie stawało potrzeby... Zbytek zamiast w marmur i złoto się obracać, szedł do kuchni i siedział w rondlu... Powoli jednak i my komfort z artyzmem połączony pojmujemy, a raczej pojmować się uczymy..
Żelazne drzwiczki, coś niby w rodzaju bronzowych zdobiących wenecką loggietę — prowadziły do ogródka.
Był niewielki, wzniesiony jak taras, i nie wiele też z niego zrobić było można. Szczęściem starych kilka drzew pozostało w nim, i około nich ugrupowało się to co miało stanowić ogródek...
Musiano się ograniczyć trochą murawy, na której wzorzyste z kwiatów utkano kobierce; a budowniczy, który bodaj miał brata rzeźbiarzem i dla tego tak marmurami szafował, nie żałował tu ozdób tego rodzaju. W pośrodku urządził fontannę — nadzwyczaj bogato i nadto monumentalnie. Trzy syreny zajmowały środek jej, bawiące się z dzieciakiem, którego unosiły nad sobą... Po bokach jeszcze były delfiny i różne stworzenia wodne... Dwa czy trzy posągi oprócz tego rozstawiono w kątach ogródka... Stylem wybornie się on godził z pałacykiem, chociaż książę go znajdował za szczupłym, a przyznawał, że w małym kątku misterniej się urządzić nie było podobna.
Gdy książę zaproszony przez p. Montego do jego mieszkania w oficynie dla spoczynku, udawał się za nim, uszczęśliwiając go odwiedzinami przez wdzięczność za tak wyborne pojęcie myśli i planu swojego — na dole u drzwi pałacu inna się scena odegrywała... Do stojącego tu szwajcara, który wypadkiem rodem był z okolic Zamoroczan, i niekiedy