Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/219

Ta strona została skorygowana.

Posługiwał się swoim wujem księciem do rodowodu, ale z innych względów znać go nie chciał.
Dziwna to była oględność i obawa — bo hr. Teofil żył bardzo pańsko, pieniędzy rozsypywał wiele i miał ich dosyć; — lecz egoizm snadź odziedziczył po matce i jej bracie, i nie rad był żadnym ofiarom.
Nie zerwali z sobą stary wuj i młody hrabia, widywali się, byli z sobą grzecznie, lecz unikał Teofil zbyt ścisłych stosunków, nie dawał wglądać w swe interesa, nie zapraszał na wieś... pozostał w ceremonialnem oddaleniu.
Być bardzo może, iż stan interesów książęcych, zmniejszenie stopniowe etatu jego, budziło obawę ruiny i zawołania o pomoc.
Hr. Teofil zwykł był mawiać: „Jeżeli się ma tracić, co zawsze jest złem, to przynajmniej niechże ja sam mam tę satysfakcyę... nie drudzy z mojego.“ Życie, jakie prowadził na wsi i w Warszawie, było połączeniem skąpstwa i rozrzutności, rachuby i fantazyi.
W mieście, gdy szło o to, aby się od utracyuszów nie odstrychnąć i na pewnej stopie pańskiej utrzymać, na wydatki głośne hrabia Teofil był czasami aż do zbytku hojny — na wsi pyszno-skąpski rachował się z groszem i niby pilno gospodarzył, lecz najnieszczęśliwiej. Gospodarstwa nie rozumiał, oszukiwano go.
Nie znalazłszy sobie partyi po myśli, nie żenił się, nudził, rzucał i żył coraz czemś nowem... Zbierał książki, passyonował się do obrazów, przedsiębrał studya, które równie łatwo mu było zaniechać, grał na przemiany role poważnego, lekkiego, namiętnego... Wewnątrz zaś — kto wie — był to może człowiek, jakich u nas wielu — niedokończony, bez woli wytrwałej, którym nie było komu pokierować, a on sam sobą nie umiał. W każdej sprawie nowej z razu