Serce Felicyi biło wprawdzie dla Leona, ale silniej daleko uderzało go tych czarów eleganckiego życia upajających — których przez niego dostąpić miała...
Hr. Teofil z dala spoglądał na uszczęśliwioną istotę, zapominającą się wśród tego szału i piękną jak młodziuchna bachantka.
Szczęście to, rozpasanie jakieś niem, czyniło Felicyę uroczą, cudownie śliczną. Paliły się jej oczy, rumieniły usta... trochę rozrzucone włosy fantastycznie okalały owal twarzy linij niezrównanych, świeżości kwiecistej... Gdy z nowym wybuchem radości rzuciła się mężowi na szyję — hr. Teofil pobladł, zdawało mu się, że go coś ukąsiło w piersi...
Morysia zupełnie zapomniano. Szedł z tyłu zamyślony, opuszczony, aż marszałkowa, której szło o to, aby go nie zaniedbać, skinęła na niego, by jej podał rękę... Moryś pośpieszył. Szepnęła mu... bardzo cicho:
— Pan tu długo zostań z nami, inaczej ja wśród tych śliczności nie będę szczęśliwa.
Tem jednem słówkiem, zręczna niewiasta potrafiła i Maurycego do powszechnej radości i upojenia nastroić. I on wpadł w humor wyborny...
Książę nie uspokoił się, dopóki głównych przynajmniej piękności pałacu nie pokazał...
Zaprowadził sam Falimirską do appartamentu dla niej przeznaczonego, który, mimo pewnej powagi tonu, wesoły był i dla kobiety widocznie przystrojony, która się jeszcze świata i życia nie wyrzekła... Dziwnym trafem złożyło się, iż sień tylko dzieliła pokoje te od trzech gościnnych, które dla Maurycego były umyślnie urządzone... Appartamencik kawalerski, bez przepychu, na oko niezmiernie prosto wyglądający, lecz do zakochania wygodny, jasny, miły. Przytykał on z drugiej strony do osobistego mieszkania
Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/226
Ta strona została skorygowana.