Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/242

Ta strona została skorygowana.

części jej myślą. Ona miała jeszcze może więcej tej ambicyi i pragnienia blasku, niż mąż; lecz mężowi wmawiała co chciała. Jej pocałunek był najsilniejszym z argumentów...
Gdy się to działo w pałacu nowożeńców, hrabia Teofil wyszedłszy od nich w najwścieklejszym humorze, rozdraźniony, zazdrosny, upokorzony, gniewny, nawet dnia następnego nie mógł się jeszcze uspokoić. To co widział, raziło go, szukał stron ujemnych, śmieszności — le défaut de la cuirasse, tego szalonego szczęścia, i nie mógł go znaleźć... Ci ludzie mieli więc wszystko — on — malał przy nich... nie dorobił się nic... Gniewał się na los, na siebie — a — nie wiedzieć dla czego, na marszałkową i na księcia.
Trzeciego dnia Augustulus zawsze niezmiernie grzeczny, oddał mu wizytę.
Hrabia Teofil miał w Warszawie stałe mieszkanie przy Mazowieckiej ulicy, w jednym z najpiękniejszych domów na piętrze... Dotąd uchodziło ono za jedno z najgustowniej urządzonych w Warszawie; teraz nikło i gasło przy pałacyku Czermińskich... Sam właściciel widział, że jego przepych czuć było tandytą, pierwszorzędnym hotelem, czemś oklepanem i trywialnem. Wróciwszy do domu, rażony był tą fizyognomią appartamentu swojego, któremu jedne tylko starożytności porozstawiane i porozwieszane, z pewną artystyczną fantazyą, dodawały oryginalności. Ale i te — niestety! — czuć było tandetą. Był to bric à brac amatora nie znającego się bardzo na tych przedmiotach i chcącego zaopatrzyć się tanio. Oprócz kilku przedmiotów nabytych w Paryżu, cacka te dosyś były liche i pospolite. Kamerdyner, liberya, mieszkanie, wydały mu się — nieznośnemi.