Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/257

Ta strona została skorygowana.

fantazye, mnie się ona nie podobała, i chciałem cię wypróbować.
— Piękna mi próba, com ją łzami oblała szepnęła Pepi.
Fanny, która wiedziała o tem, że ma bardzo piękne ramiona, ruszyła niemi znowu. Spadała z nich naówczas chusteczka i poprawiała ją, a gdy z jednej strony osłaniała się, odsłaniała drugą. Manewr ten, któż wie, może na intencyę przybysza przedsięwzięty, nie uczynił na nim najmniejszego wrażenia.
Fanny zaczęła nócić pół-głosem.
— Pan wie — odezwała się do hrabiego — że ja w chórach w operze śpiewam? Wszyscy mi mówią, że gdybym pobrała lekcye — byłaby ze mnie druga — jakże się ona zowie? — Nil... Nil...
— Nilson — podszepnął hrabia.
— A tak Nilsonówna... dokończyła Fanny — i zanóciła znowu, a śpiewała fałszywie...
Fortepianik stojący w kątku, na którym leżały dwie serwety zmięte, dowodził, że i Pepi muzykalna być musiała...
— Śpiewać, jak śpiewać — odezwał się hrabia — ale gdyby z pań która chciała nam skoczyć z gracyą.
— Jeszcze czego! podchwyciła Pepi — zapewne... Widzisz go!
Propozycya w gniew ją wprawiła; odwróciła się od stołu...
— Prawdziwie mówię, że to jest już nie do wytrzymania... krzyknęła...
Maurycy przysłuchywał się z przykrością, hrabia palił cygaro obojętnie.
— Coś mi moja piękna Pepi dziś nie w humorze, rzekł w końcu — pragnąłem się nią pochwalić przed przyjacielem, a najgorsze o niej poweźmie wyobrażenie.
— Ale niechże piękna Fanny poświadczy, dokończył — że moja Pepi...