Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/26

Ta strona została skorygowana.

pewna, że książe L..., którego żona dobrze od niego była starsza, do ładnej panny Euzebii po ojcowsku był przywiązany, że ją wyposażył, dał wspomnianą wyprawę, losem się jej zawsze zajmował, bywał w domu marszałkowstwa i przesiadywał w nim bardzo często, i do ostatka opiekuńczym obowiązkom został wierny...
Że ludzie o tem najrozmaiciej mówili — temu się dziwować nie można. Przywiązanie bezinteresowne zawsze jest podejrzywane, tłómaczone, spotwarzane, bo ci co do niego nie są zdolni, w drugich go przypuszczać nie chcą...
Pani Euzebia, pomimo już niepierwszej młodości, dzięki staraniom usilnym około zachowania reszty swych wdzięków, była jeszcze, pzwiedzieć można — wcale piękna. Miała figurę prześliczną, postawę niezmiernie pańską, oczy czarne niezrównanego ognia i blasku, uśmiech czarujący, choć nieco sztuczny i wyuczony, rękę klassyczną (odlewano ją dwakroć z gipsu jako wzór dla rzeźbiarzy) nóżkę dziecinnej małości i cudownie ukształconą... Wszystko to, mimo lat czterdziestu kilku zachowało się jeszcze, prawie nietknięte zębem czasu... na twarzy tylko małe, niedostrzeżone prawie fałdziki zarysowywać się zaczynały. Większej elegantki nad panią Euzebię nie miała okolica; ona dawała ton, ona była mody wyrocznią, nikt nad nią lepiej nie znał i nie przeczuwał tych kapryśnych zmian mody, które zdają się urągać z daru wieszczego ludzi... Od rana do nocy, ilekroć się ukazywała światu, sługom nawet i gminowi, występowała zbrojna zawsze, zawsze piękna, wytwornie, choć niby skromnie ubrana... pachnąca, jaśniejąca... urocza... Ze wszystkimi też i zawsze umiała być panią, i nigdy nie dopuściła ani poufałości drugich, ani sama nie zapomniała co była winna baronom Ingelheimom i kuzynostwu z kięciem L.... Uśmie-