Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/27

Ta strona została skorygowana.

chano się z tej sztywności zbytnie, z tego ceremoniału przesadnego, jaki zachowywano w Holmanowie, lecz musiano się do niego stosować...
Jedynaczka, ubóstwiane dziecię, panna Felicya, wychowana przez tak dostojną matkę, przejęła się zupełnie jej obyczajem, wynaśladowała ją wybornie. Była to piękność rzeczywista, której nawet pieszczoty i minoderye wyuczone od matki nie mogły popsuć, było to cudo, był to ideał. Tak ją ściskając, całując, wpatrując się w nią z zachwytem, w oczy po sto razy na dzień zwała mama...
Po niej odziedziczyła Felicya śliczną kibić i kształty zachwycające. Oczy czarne, uśmiech pociągający, rączki i nóżki cudowne, cały wdzięk, z dodatkiem jakiegoś wyrazu melancholicznego, rozmarzonego, który ją czynił niebezpieczniejszą jeszcze...
Było to bardzo dobre dziecię, łagodne, do szczęścia zrodzone i niedomyślające się nawet cierpienia, pewne, że los dla niego tylko jasne gotował niespodzianki. Córka chrzestna księcia L... który ją kochał jak własną, od kolebki nawykła widzieć świat na kolanach przed sobą, na usługach. Felicya śmiała się do życia, jak kwiatki do słońca. Nie mając nadzwyczajnych talentów, naturę nawet dosyć leniwą i obojętną, Felicya nie była umysłowo upośledzona... Być może, iż inne wychowanie uczyniłoby z niej było istotę jeszcze świetniej rozwiniętą, że macierzyńskie pieszczoty powstrzymały rozkwit jej duchowy... ale tak jak była — panna marszałkówna, samą twarzyczką, oczyma, uśmiechem zdolna była najrozumniejszego obałamucić człowieka. Każdemu jej słówku znaczenia dodawał wyraz twarzy i oczu tajemniczy, każde jej skinienie zdawało się pełne rozumu, dowcipu... czegoś mistycznie porywającego... Nie potrzebowała mówić... oczy, usta, kształty wymownie za nią przemawiały, jak mówią greckie posągi.