Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/281

Ta strona została skorygowana.

nie przeszkadzało jej być zalotną, uśmiechać się i bawić zakochanymi, których pragnęła mieć jak najwięcej.
Bujniejsza naturą od męża, Felicya władała nim — i czasem już znajdowała go — un peu nul. Nigdy z matką nie mówiły o tym przedmiocie, tylko ubocznie — a godziły się w ocenianiu tego poczciwego, dobrego Leosia...
Hrabia, jeśli nie był wyższy o wiele od Czermińskiego, nieskończenie od niego umiał być pokaźniejszym. W salonie, w rozmowie, w obejściu był to blagier wytrawny, umiejący się w mierze utrzymać, nie przesadzający, dający zawsze pojęcie wyższości swej... Imponował nawet marszałkowej. Niepotrzebnie Felicyi udzielona przez matkę wiadomość o jego zakochaniu — była pierwszą nicią, która jakiś dziwny zawiązała stosunek między nimi...
Śliczna pani rzucała kwiatki przypadkiem, aby je podejmowano; tak samo rzucała słówka dwuznaczne... Niekiedy rozbierano niebezpieczne teorye małżeństwa, miłości, sympatyi i t. p. Marszałkowa w nich brała udział, pilnując moralnych zasad. Felicya się puszczała trochę fantazyjnie, co jej naganiano; hrabia stawał w obronie serca... Książę szydził sceptycznie, a Leoś dobroduszny jak na niemieckiem siadywał kazaniu.
Wszystko to byłoby może rozwiało się jak jakaś mgła wiosenna, gdyby hrabia Teofil, który wiele już w życiu przebył i miał się za ostygłego, a w istocie przyzwoitszej i prawdziwej miłości nie kosztował nigdy — nie zakochał się na prawdę, namiętnie i szalenie.
Egoista walczył z razu z sobą, wiedząc, że w takiej miłości z konieczności mieszczą się ofiary, tragedye, męczarnie i szał, który prowadzi na przepaści... Przerażał się, cofał, ale nie umiejąc powstrzy-