Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/291

Ta strona została skorygowana.

Rozstanie jest zawsze boleścią, chociażby kruszyło więzy... a tych Moryś nie czuł jeszcze...
Gdy zasnąwszy późno, gorączkowo, snem niespokojnym, obudził się nazajutrz o spóźnionej także godzinie, Pierzchała, który do niego zaglądał i narzucał mu się z usługami, oznajmił, że proboszcz już był wyjechał przed godziną.
Mała przestrzeń dzieliła Holmanów od Rakowiec. Gdy ks. Kaniewicz stawił się przed pałacem, służba mu dała wiedzieć, że pani jeszcze nie jest widzialną. Ksiądz proboszcz powiedział, że czekać będzie i widzieć się musi...
Zrodziło to jakiś niepokój w domu, posłano po Malborzyńskiego, który wziąwszy rozkazy od marszałkowej, nadszedł do księdza, zapytując go od niej, w jakim przybywa interesie? Marszałkowa była cokolwiek cierpiąca. Ksiądz Kaniewicz oświadczył, że interes jest prywatny i że sam o nim pomówić musi. Napróżno pan Aleksy usiłował mu wytłómaczyć, bardzo grzecznie, iż jest wtajemniczony nawet w sprawy familijne — proboszcz nie uległ.
Po dosyć długiem oczekiwaniu, ukazała się marszałkowa, nieco blada, skarżąc się na ból głowy... Byli sam na sam. Księdzu nie zbywało na energii kapłańskiej.
— Przybyłem od pani Czermińskiej, odezwał się — łatwo się pani tego domyślić mogła. Pani Czermińska od zgonu męża ciągle cierpiąca, najmniejsza rzecz ją porusza... jestem zmuszony ją wyręczyć. Radaby ona Maurycego przynajmniej zatrzymać przy sobie... Pozbawiona Leona, który ma obowiązki nowe, osierocona, potrzebuje i opieki i towarzystwa syna. Chciałaby też obu widzieć swobodnymi, i dla tego rozdział majątków uważa za sprawiedliwy i konieczny. Pan Leon ma potrzeby większe... może się urządzić