Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/302

Ta strona została skorygowana.

życzy i t. p. Zręczna kobieta nie okazała najmniejszego żalu do niej, ani do brata swojego zięcia.
Rano po śniadaniu, które się z całą możliwą formalnością odbywał w sali jadalnej, zastawiane tak obficie, aby się potem przysmakami porzuconemi, które nigdy nie wracały do śpiżarni — służba rozkoszować mogła, — książe wziął Leosia do siebie. Jemu powierzone było przygotować go do podróży i dać mu instrukcye stosowne, które marszałkowa miała potwierdzić i wyjaśnić.
Zapalili cygara, i Leoś poczynał już mówić o o ogierze Sanguszków, którego targował, za którego żądano tylko tysiąc dukatów, i który miał furorę zrobić w Warszawie, gdy książę stanąwszy przed nim, przerwał mu.
— O tem potem, mój Leosiu — mam z tobą do pomówienia... Wybadałem marszałkową... zdaje mi się, że ratując tego biednego Morysia i dla własnych interesów należałoby ci pojechać do Rakowiec.
Leon, któremu się wcale nie chciało ruszać z Warszawy, zmarszczył się mocno...
— O! aż jechać samemu! zawołał — zmiłuj się książę — jechać!
— Na krótko, ale należy — matkę tam jakiś ksiądz proboszcz wziął w kuratellę — kobieta znękana, nie młoda, chora, daje się powodować, i Morysia bałamucą...
Maurycy powinien się był dla familii poświęcić — to była rzecz postanowiona. Wszystkie rodziny, które się chą dźwignąć, zawsze tak postępowały, że młodszych oddawały do klasztoru lub tworzyły im uczciwe, ale podrzędne pozycye. Na nieszczęście majoratów nie mamy — ale je w ten sposób zastępowano. Moryś tu z nami, mógł prowadzić życie bez troski, szczęśliwe, swobodne. Chą go zamurować na wsi. Matka życzy sobie majątek podzielić. Na takiej