Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/312

Ta strona została skorygowana.

nawyknienia. Proszę mi darować, ale ja o wszystko dbać muszę, bo żeby miał co jeść i pić, tak jak on przyzwyczajony...
Pannę Damiannę, która z razu płakała, zaczynało to gniewać.
— Cóż tedy potrzeba? spytała.
— Jakie u państwa wino jest? może prawdziwego Bordeaux nie ma? Za napój pije Chateau Margot... a i Sherry potrzebne, i szampańskie, i stare węgierskie. Z rana do śniadania jaja świeże i bifsztyk krwawy po angielsku... śniadanie drugie o pierwszej, obiad po szóstej. Chleba my czarnego nie jemy. Doktor panu zakazał. Świeże pieczywo codzień. Z rana herbata... kawę mokkę po obiedzie mieć musi, bo innej on w gębę nie weźmie...
Mówił to jakby naigrawając się ze starej panny, na którą pogardliwie poglądał, mierząc ją od stóp do głowy impertynenckiemi oczyma. Rozgniewana już, odeszła nie odpowiadając słowa, w salonie rozpłakała się znowu i siadła otrzeć łzy, wreszcie powróciła do Czermińskiej tak poruszona, że mówić nie mogła... Nie wiedząc co się stało, zlękła się mocno wdowa; lecz ochłonąwszy nareszcie, panna Damianna, choć po krótce, opowiedziała jej znalezienie się głupiego sługi...
Czermińska, skłonna teraz do płaczu, zaczęła płakać także; ale w jej charakterze było — czego dała dowody — że umiejąc cierpieć, przywiedziona do ostateczności, umiała się też oprzeć gwałtownie. Zuchwalstwo sługi, nie bez wiedzy syna popełnione — oburzyło ją mocno.
Podniosła ręce do góry.
— Wszystko to ciężkie grzechy moje! za które Bóg karze — zawołała — niech będzie pochwalone Imię jego, niech będzie błogosławiona dłoń co chłoszcze... Stań się wola Twoja...