Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/317

Ta strona została skorygowana.

Grają wszyscy, hrabia Teofil wściekle grywa... Są towarzystwa, w których stolika zielonego niepodobna uniknąć... Passyi nie mam... ale grać muszę, i przegrywając — puszczam się — ale — co tam!
Wracam do Felicyi — mówił nie przerywając... Kochają się w niej na zabój. Śliczna bo jest... wypiękniała mi jeszcze... rozkwitła! Był to pączek, dziś jest kwiatkiem. Nabrała śmiałości, dowcipu, dezynwoltury takiej... iż czasem wprawia w zdumienie. Świat przed nią literalnie na klęczkach... Hrabia Teofil szaleje...
— A ty:
— Śmieję się... bo najprzód Felicya mnie kocha — powtóre to wcale człowiek nie na Don Żuana stworzony! Mnie to bawi. Zazdrości mi — wścieka się. I nie jednej Felicyi... ale domu, koni i sukcessów... Mimo to, człowiek nadzwyczaj miły w domu, très comme il faut — dowcipny, no — i dobrze w świecie położony; a my z nim amis cochons jesteśmy... Choć ja już teraz niepotrzebuję poparcia — ale zawsze to... daje pewny ton — cela pose...
Paplał tak Leon, zasiedzieli się do pierwszej, i nie rozeszli, aż zobaczywszy, że godzina kyła bardzo spóźniona.
Choć pierwszy ten wieczór przyjemnie zszedł Leosiowi, i pobyt tu nie był mu tak ciężki jak się obawiał, nazajutrz trzeba było pomyśleć o wzięciu się do interesów. Leoś postanowił zacząć od matki... Nie życzył sobie bawić tu zbyt długo, miał jeszcze być w Holmanowie dla widzenia się z Malborzyńskim — trzeba więc było rozpocząć walkę, która się mogła przeciągnąć, aby nazbyt długo nie być wstrzymanym.
Nazajutrz rano już obudziła się tęsknota do Warszawy. Symforyan, który przyszedł rano z narzekaniami, oburzeniem, oświadczył wręcz ze gdyby