skiemu — i — dzielcie się!... Na wszystko co on podpisze — przystaję. Cóż chcesz! robię co każecie...
Bracia się uściskali milczący, a Leoś zbywszy się już raz kłopotu, wrócił do najmilszego sobie opowiadania o Warszawie, do której jak najprędzej chciał jechać. Maurycy był milczący, niemal zawstydzony zwycięztwem. Nazajutrz Leon oświadczył matce, iż będzie woli jej posłuszny — i że uprosił Malborzyńskiego, aby się tem zajął, a razem ubolewał, że tak nadzwyczajnie mu pilno, iż musi co najrychlej do Warszawy powracać. Długi czas Czermińska nic nie odpowiadała, wpatrując się w swojego dawnego ulubieńca smutnie.
— Śpieszysz się — odezwała się nakoniec — źle ci już z nami. Rób jak chcesz, jak ci lepiej. Co się tycze działu, bądź spokojny; pewna jestem, że Maurycy się zgodzi na wszystko...
Wezwiemy do ułożenia sched, poczciwego podkomorzego Wierzeję — i — jak się to u nas zawsze praktykowało, młodszy mieć będzie wybór między niemi. Gdyby to ci się nie podobało, odstąpi ci, jestem pewna, swojego prawa... Malborzyński nam wcale niepotrzebny...
Wyrazy te znowu Leona zaniepokoiły — cały projekt ułożony przez pana Aleksego w nic się obracał. Nie przypuszczali, ażeby się to w ten prosty sposób wykonać miało...
Zabawiwszy jeszcze dzień cały w Rakowcach, Leoś pobiegł nazajutrz do Holmanowa, a wróciwszy zaczął się wybierać w drogę z pośpiechem, do którego niecierpliwy Symforyan, nie mogący tu już wyżyć dłużej — dopomagał... Rozstanie było czułe ze strony matki, ale milczące. Maurycy też smutno się z bratem żegnał — ciągnęło go z nim jeszcze!
Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/325
Ta strona została skorygowana.