pilnował. Ten, gdy się to stało, leżał już w łóżku. Stróż tylko przez niego przyjęty, stary człek, spokojny, milczący, który się nigdy na świat nie pokazywał, jeszcze był na nogach, bo nocą, zwykł podwórze zamiatać.
Hrabia pod wrażeniem tej hallucynacyi plótł z razu pono nie do rzeczy, potem zamilczano o wypadku zupełnie. Nazajutrz były jakieś poszukiwania w domu... lecz na niczem się to skończyło. Hrabiego wysmarowano, obłożono i wywieziono do domu zaraz... zatrzymawszy zapewne restauracyę jego appartamentu.
Wrażenie, jakie to uczyniło na mieszkańcach pałacu, opisać się nie daje. Ludziom zakazano mówić o tem, bo hrabiemu wstyd było, że takim konwulsyom podlegał — niemniej, jak to zawsze złośliwa bywa służba, śmiechy sobie z tego stroili.
Marszałkowa prawie się z tego strachu rozchorowała nazajutrz, a pani Felicya cały dzień nie wychodziła i płakała. Książę o mało nie dostał żółtaczki.
On, co unikał tak starannie, z powodu delikatnego zdrowia, wszelkich okazyj wzruszenia — był tak wstrząśnięty wypadkiem, iż gdyby doktor nie był mu dał lekarstwa dla uwolnienia go od nadmiaru żółci — mogłoby to za sobą fatalne następstwa pociągnąć.
Marszałkowa, serce mająca litościwe, nietylko sama codzień jeździła po dwa razy dowiadywać się o zdrowie kuzyna, ale raz, gdy już był lepiej, zawiozła z sobą Felicyę... Bawiły tam obie godzin parę, i snadź to poskutkowało dobrze na hrabiego, gdyż szybko przychodzić zaczął do zdrowia. Plecy, ręce i boki najpierwej mu odeszły, rozbitą głowę okładano długo, lecz i na niej znaku rozcięcia nie pozostało...
Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/347
Ta strona została skorygowana.