W tydzień potem było polowanie w Holmanowie, które wydawał Malborzyński. Znalazł się na niem pan Leon... Istnym przypadkiem wieczorem poszli się gości przejść do ogrodu, bo pań w domu nie było... Tymczasem wróciły one z przejażdżki wprost przez ogród, i tu w ulicy spotkały gości Malborzyńskiego. Plenipotent ich prezentował, marszałkowa na wieczerzę prosiła... Leoś zobaczywszy pannę Felicyę w amazonce, potem w sukience białej... został zachwycony — oszalał!
Przed wieczorem było trochę muzyki, zawiązała się rozmowa — złożyło się dziwnie, że nikt do niej Leosiowi nie przeszkadzał. Panna mówiła mało, on wiele, a jednak był najpewniejszym pan Leon, że cudowne rzeczy z ust jej słyszał... Patrzał jej w oczy i czytał jak w książce, poemata całe... Serce mu biło okrutnie; wszystkie piękności w których się już kochał dla wprawy, do których wzdychał jeszcze, znikły, zatarły się, zgasły — zapomniane zastały. Leoś po pierwszem osłupieniu, wpadł w jakąś gorączkę, mówił, dowcipował — śmiał się — nadskakiwał, popisywał — i potrafił podobać się najprzód matce, potem nawet pannie Felicyi.
Nienatarczywie, grzecznie, chłodno, proszono go, aby odwiedzał Holmanów; marszałkowa posunęła uprzejmość do tego stopnia, że wspomniała, iż radaby poznać jego matkę, o której wiele słyszała. Leoś powrócił do domu rozmarzony, lecz nie zaraz się matce przyznał...
Po odjeździe jego, pani Euzebia bardzo zręcznie córce dała poznać, iż pan Leon jest wielce przyzwoitym chłopakiem, w dodatku niesłychanie w przyszłości bogatym. Potajemne odwiedziny w Holmanowie rozpoczęły się od tego, że Leosia nie zawsze przyjmowano, że nawet czasem kwaskowatą mu twarz ukazywała mama, że córkę chowano. Gra była
Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/35
Ta strona została skorygowana.