Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/363

Ta strona została skorygowana.

ciwiała, Leoś nic a nic — ofiarował się dać powóz i służbę do podróży...
Wycieczka ta, odkładana od dnia do dnia, przyszła nareszcie do skutku, i pani Falimirska po długim pobycie w mieście, znalazła się znowu wśród ciszy, sama jedna ze służącą na drodze do dawnej rezydencyi. Malborzyński już tu oczekiwał na nią. Wchodząc w myśl swej pani, uboczną drogą dał znać Maurycemu o przybyciu... Był pewien, że i on przyjedzie na powitanie — lecz rachuba ta chybiła.
Choć chwilami tęsknił do swej pierwszej atłasowej miłości Maurycy, już żywsze jej uczucie ostygło znacznie... Bywał często bardzo w Wierzejkach, i coraz się bliżej przysiadywał do panny Malwiny, w której ani się kochając, ani myśląc oświadczać, ot tak... bardzo smakował — jak mówił.
Podkomorstwo na to patrzali z daleka, dawając nałogowi serca dojrzewać i nie chcąc pośpiechem popsuć tego, co się zdawało święcić. Podkomorzyna czasem namawiała męża, ażeby spytał Maurycego, — stary śmiał się.
— Ale bo acindźka stara jesteś, a zawsze gorąco kąpana... Cierpliwości! cierpliwości! niech owoc dojrzewa. Będę wiedział kiedy i jak zagadać. Acindźkabyś go spłoszyła tylko... niech się wprzód dobrze zacietrzewi. ja się na tem znam...
Moryś coraz częściej przyjeżdżał — mówił i śmiał się chętnie z ładną panną; ale o miłości żadnej nigdy ani słóweczka nie bąknął. Podkomorzyna się niecierpliwiła.
— Bałamut! powtarzała. Postanowiono go albo Węgrowiczem lub innym pretendentem przynaglić. Podkomorzy nie dopuścił. Wszelką intrygą, nawet najniewinniejszą się brzydził, i gniewał gdy niej posłyszał.