Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/389

Ta strona została skorygowana.

— To się na nic nie zda. Dział był w tych warunkach żądany i zakwitowany. Osieł Malborzyński, zawsze go miałem za takiego, nie przestrzegał nas... podpisał, kwitował. Dziś się o to upominać niepodobna.
— Brat sam powinien uznać...
— Na to niema co rachować — rzekł Leon; procesu z familią nie chcę. Zostanie mi mój majątek ziemski z długiem bankowym... a tu chcę mieć — jak mówiłem — piętnaście tysięcy rubli i głowę spokojną. Rozważ — c’est à prendre ou á laisser.
— A gdybym nie mógł przyjąć tego warunku?... spytał hrabia.
— No, to interesów się podejmie kto inny — a Felicya będzie pokutować w procesie za twe skąpstwo...
Oszczędzać jej ani ciebie, kochany hrabio — nie będę. Myśleliście, że mnie oszukujecie — gdy ja doskonale widziałem wszystko, alem dla świętej spokojności tolerował. To było dobre póki... było możliwe — przywiedziony do ostateczności będę kąsał.
Wstał nagle z krzesła i począł gwałtownie:
— Co u licha! jeszcze ja mam padać ofiarą? Par exemple! nie ocaliwszy nawet tyle, bym sobie ciche, spokojne życie, wygodne mógł prowadzić? Pas de sa! Chcesz mieć swój ideał w hrabiowskiej koronie u boku... i z tym tryumfem, żeś mi go wziął z przed nosa — przecież coś trzeba poświęcić.
— Coś! bardzo dobrze! nawet wiele! zawołał poruszony hrabia — nawet wiele — bo tyś jej nie kochał nigdy, a ja ją kocham i ubóztwiam... Tak jest — nawet wiele — lecz to wiele oznaczone być musi...
Czy masz jakiekolwiek pojęcie jak stoją twoje interesa?... i
— Najmniejszego! zawołał Leon... Wiem tylko, że mnie prą długi, a pieniędzy mi brak... Nigdy się po