Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/390

Ta strona została skorygowana.

parafiańsku głupiemi rachunkami nie zajmowałem. Wiedziałem, że powinienem mieć sto tysiący rubli dochodu, żyłem stosownie do tego... Prawda, wyszczerbiał się kapitał, ten łajdak bankier, który wziął znaczniejszą część do współki na dziewięć procentów, zbankrutował. U księcia samego mam z pięćdziesiąt tysięcy rubli.
— A! z temi się pożegnaj! rozśmiał się hrabia — wujaszek nie ma na nie hypoteki...
Ale jakże można było?...
— Daj mi pokój! zawołał Leon. Jak można było! hm!.. Ja nie wiem czy można było inaczej. To jest w moim charakterze... ja liczyć nie umiem, nie mogę, mnie to nudzi. Jak się zrujnuję do krzty... napiję się laudanum!
Ruszył ramionami i począł świstać...
— Któż ma twe interesa — rachunki? gdzie się udać, aby je rozpatrzyć?... spytał hrabia.
— No — wiesz! wiesz! oddałem wszystko adwokatowi — jakże się zowie... niemieckie nazwisko! pospolite! Wiesz bo! widziałeś go u mnie.
— Szulcowi?
— Ano — tak... idź do Szulca i z nim sobie rozpatrzcie wszystko...
Wtem nagle się odwrócił.
Pardon, za pozwoleniem — ekscypuję le mobilier de la maison... przynajmniej co mi się podoba z niego zabrać... To co raz darowałem Felicyi, przy niej zostaje... Ma samych klejnotów na krocie, a hrabia ją bierzesz z niemi. Powinieneś to rachować, ty, co umiesz liczyć i masz do tego cierpliwość.
Hr. Teofil zniósł wszystko cierpliwie w istocie.
— Trochę jesteś rozgorączkowany — rzekł spokojnie...
On le serait à moins! Odezwał się Leon... mais je suis bon enfant tout de même...