Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/435

Ta strona została skorygowana.

— Mnie nie mówił nikt — odparła — nocami miewałam sny, dniami miewałam widzenia. Zdało mi się, że wszystko straciłeś... nawet żonę, która cię porzuciła...
Przysięgam ci, tego mi nie mówił nikt... czułam to...
Dziecko choć się oderwie od matki, pomiędzy niem a nią jest taka nić, co ich łączy... i drgnienie każde — tu się odbija...
Wskazała ręką na piersi.
Leoś nie odpowiadał nic — milczenie trwało chwilę.
— Po cóż ja pytam ciebie i rozraniam?... chyba dla tego, aby ci powiedzieć: Maurycy ma dobre serce... Maurycowa anioł kobieta... oni cię nie opuszczą...
Wstyd się zrobiło Leonowi, i pochyliwszy się ku matce, począł mówić śpiesznie:
— Został mi majątek w ziemi i kilkanaście tysięcy rubli dochodu — nie jestem tak biedny, moja mamo... Żona... żona ma na swe potrzeby...
— Żona? osobno? spytała matka — nie prawdaż? jam to czuła... ona musiała ciebie — alboś ty ją porzucił? Nie żyjecie z sobą? Marszałkowa... o! ta kobieta! ta kobieta... na której się ja nie poznałam! dodała. Ty, ty byłeś młody, tobie omylić się było wolno — ale mnie — mnie!
I rękami zakryła oczy...
Tyle siły już się w niej nikt nie mógł spodziewać. Panna Damianna stojąca za drzwiami, słysząc jej głos, zdziwiona truchlała, obawiając się wyczerpania.
Leonowi zdawało się, że go ktoś zdradził przed matką — a wszystko to było tylko przedśmiertnem jasnowidzeniem...
Spłakana staruszka głowę spuściła na poduszki.