nieprzytomny. Można się było domyślać, że co innego go zajmuje...
Wieczorem rozstawszy się z bratem, wrócił do swojego mieszkania i kazał pakować służącemu do odjazdu... Rano jednak gdy Maurycy przyszedł do niego, dowiedziawszy się o tem, i usilnie go wstrzymywać zaczął — obiecał pozostać... Musiano służącego przekupić, aby on opóźniał wyjazd, spodziewając się zawsze w jakiś sposób podziałać na niego. Zmuszony zostać, znudzony Leon przed południem znikł... Dowiedziano się od ludzi, że poszedł pieszo do Holmanowa. Ponieważ stosunki z marszałkową i żoną były zerwane, zdziwiło to wszystkich. W rzeczy Leon wolał z biedy Malborzyńskiego już, niż brata i jego towarzystwo... Spacerem więc przez pola poszedł do tego miejsca, w którem tyle wspomnień pozostało — dziś zgorzkłych i mogących dotknąć boleśnie. Na nim one jednak nie czyniły wrażenia — szukał rozrywki i tu się choć chwilową znaleźć spodziewał. Szczególnym trafem nadzieja go nie zawiodła...
Holmanów teraz niemal się stał był rezydencyą Malborzyńskiego, on tu królował, marszałkowa nie bywała prawie, robił co chciał, a że żyć lubił i wesoło pędzić życie, nieustannie do siebie zapraszał gości... Jeśli nie było polowania, grano zwykle w karty... Kuchnia i piwnica pani Falimirskiej były na usługi. Malborzyński wniósł się nawet do pałacu, i przyjmował w nim swoich gości, zupełnie jak w domu. Nawykł był mówić: — U mnie w Holmanowie...
Właśnie tego dnia czterech dobrych przyjaciół pana Aleksego, przenocowawszy u niego, bo do świtu przesiedzieli nad zielonym stołem, przebudzało się i zabierało do śniadania. Sam Malborzyński był w szlafroku jeszcze... gdy z wielkiem zdumieniem
Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/458
Ta strona została skorygowana.